[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spał. Prze peł nia ło go cu dow ne uczu cie spo ko ju i za do wo le nia. Bet sy po ru szy ła się
we śnie i wes tchnę ła. Uśmiech nął się i po my ślał, że tak wła śnie wy glą da szczę ście.
Do oko ła roz brzmie wał śmiech dzie ci. Nik biegł za swo imi cór ka mi przez pla żę.
 Wra caj cie tu taj!  za wo łał w koń cu, przy zna jąc się do po raż ki.
Bet sy, sie dzą ca na pik ni ko wym kocu, po ma cha ła bu tel ką z so kiem. Dido i Ione
pod bie gły do niej. Słoń ce od bi ja ło się w pier ścion ku wy sa dza nym dia men ta mi, któ ry
Nik dał jej po uro dze niu có rek. Dziew czyn ki mia ły te raz pra wie dwa lata i były peł -
ne ży cia i ener gii  dwie iden tycz ne bliz niacz ki o czar nych lo kach, oliw ko wej ce rze
i nie bie skich oczach mat ki.
Nik opadł na koc obok żony i wzniósł oczy do nie ba, po dzi wia jąc ła twość, z jaką
Bet sy przy wo ła ła nie sfor ne cór ki.
 Dla cze go one mnie nie słu cha ją?
 Bo je roz piesz czasz  za uwa ży ła, po da jąc dzie ciom pla sty ko we kub ki z so kiem.
Nik po pa trzył na cór ki ze zmarsz czo nym czo łem. By ło by mu ła twiej za cho wać
dys cy pli nę, gdy by ich tak nie uwiel biał albo gdy by nie przy po mi na ły mu Bet sy.
Dziew czyn ki odzie dzi czy ły jed nak po niej uro dę, a tak że prze ko rę. By cie oj cem da -
wa ło mu wię cej ra do ści, ale też sta wia ło wię cej wy ma gań, niż przy pusz czał wcze -
śniej, ale za żad ne skar by nie wy rzekł by się ani jed ne go dnia tego cha otycz ne go ży -
cia.
Za każ dym ra zem, gdy miał kil ka wol nych dni, le cie li na Ve sos i za trzy my wa li się
w wil li. Dziew czyn ki bar dzo lu bi ły pla żę, a Bet sy cie szy ła się, ma jąc Nika tyl ko dla
sie bie. Nik te raz rzad ko wy jeż dżał z La ven der Hall na dłu żej niż trzy dni. Zmia na
w jego ży ciu za czę ła się już pod czas cią ży Bet sy. Nie chciał jej opusz czać, a po uro -
dze niu dzie ci uświa do mił so bie, że chce spę dzać z nimi jak naj wię cej cza su.
Dziew czyn ki ja dły ka nap ki, a Bet sy pa trzy ła na ciem ną, przy stoj ną twarz Nika.
Ni g dy na wet nie ma rzy ła o tym, że może być tak szczę śli wa. Te raz już nie było mię -
dzy nimi żad nych ta jem nic. Ko cha li się i ro zu mie li wza jem nie. Ich ży cie zmie ni ło się
na lep sze, sta ło się bo gat sze i bar dziej ab sor bu ją ce. Czę sto wi dy wa li się z Bel lą
i Clau diem, a tak że z resz tą przy rod nie go ro dzeń stwa Nika. Na szczę ście kłót nia
Nika i Clau dia nie po zo sta wi ła trwa łych zadr i bra cia byli so bie te raz bar dzo bli scy.
Cza sa mi wszy scy ra zem le cie li do wspa nia łe go pa ła cu Za ri fa i cie szy li się słoń cem
pu sty ni, ale nade wszyst ko Nik lu bił być oj cem i spę dzać czas w domu.
Oczy wi ście nie wszyst ko wy glą da ło ide al nie. Gdy Nik zdał so bie spra wę, jak roz -
le głe przed się wzię cie roz krę ci ła Bet sy, był zdu mio ny i na le gał, by prze nieść sklep
w inne miej sce. Kil ka razy po kłó ci li się o to, ale w koń cu sklep zo stał prze nie sio ny
na są sied nią far mę, któ rą Nik ku pił spe cjal nie w tym celu. Nowy sklep le żał w po bli -
żu głów nej dro gi. Bet sy mu sia ła te raz do jeż dżać do pra cy, przy zna wa ła jed nak, że
ob ro ty znacz nie wzro sły. Nik miał do sko na łe wy czu cie do in te re sów i nie mo gła so -
bie wy obra zić lep sze go part ne ra.
Gdy wszy scy zje dli lunch, na pla żę przy szła nia nia i za bra ła dzie ci na po po łu dnio -
wą drzem kę.
 Czas dla do ro słych  wes tchnął Nik z za do wo le niem, pa trząc na Bet sy, któ ra
opa la ła się w czer wo nym bi ki ni zło żo nym z trzech ma lut kich trój ką ci ków.  Ile cza -
su trze ba, żeby to zdjąć?
 Nie za mie rzam tego zdej mo wać. Ktoś mógł by nas zo ba czyć z łód ki  za uwa ży ła,
ru mie niąc się.
Nik ro ze śmiał się i lek ko po cią gnął sznu re czek przy trzy mu ją cy gór ną część ko -
stiu mu.
 Je steś pięk na, ale by wasz za dzi wia ją co pru de ryj na.
 Przy zna ję, że masz ra cję, ale i tak cię ko cham  uśmiech nę ła się, pa trząc na
jego pal ce tań czą ce po jej skó rze w ku szą cej bli sko ści pier si.
 Ja też cię ko cham.  W oczach Nika bły snął po dziw.  Ni g dy się tobą nie na sy cę.
Po ca ło wał ją, roz wią zu jąc jed no cze śnie sznu re czek od dol nej czę ści ko stiu mu.
Bet sy uda wa ła, że tego nie za uwa ża.
Dużo cza su mi nę ło, za nim znów wró ci li do wil li.
@kasiul
Spis treści
Strona tytułowa
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Strona redakcyjna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl