[ Pobierz całość w formacie PDF ]

samochodu!
Lang zatrzymał się przy swoim aucie z ręką trzymającą pistolet na klamce drzwi i
podniósł głowę. Wiatr rozwiewał mu włosy.
- Dlaczego nie? - spytał. - To piękna noc, w sam raz na przejaŜdŜkę.
- Co ty wyprawiasz?
- Myślałem, Ŝe to jasne. OdjeŜdŜam.
- Zgodziłeś się na transakcję. Puść dziewczynę i moŜesz odejść wolno.
- - Zmuś mnie, jeśli potrafisz.
Lang szybko wepchnął Meg do samochodu. Zablokował drzwi od strony pasaŜera.
Wskoczył na miejsce kierowcy i zapuścił silnik. Spojrzawszy we wsteczne lusterko, wrzucił
bieg. JuŜ do nich strzelano. Ale nawet nie zwolnił.
Meg czuła, Ŝe zaraz zwymiotuje. Skuliła się przy drzwiach, zastanawiając się
gorączkowo, czy miałaby szansę przeŜyć, gdyby wyskoczyła z pędzącego samochodu.
Postępowanie Langa stawało się coraz bardziej zagadkowe. Czy chciał wytargować za nią
wyŜszą cenę?
- Nie bądź głupia - powiedział krótko Lang, Nie patrzył na nią, ale widocznie domyślił
się, co knuje. - Zostałaby z ciebie mokra plama.
- Czemu? - jęczała. - Dlaczego to robisz?
- Niedługo się dowiesz. Bądź grzeczną dziewczynką i siedź spokojnie. Obiecuję, Ŝe
nic ci się nie stanie.
- Steve cię zabije - powiedziała lodowatym tonem.
- Prawdopodobnie masz rację - wymamrotał. Spojrzał w lusterko i mruknął coś o
pościgu.
- Ścigają cię? - uśmiechnęła się wesoło. - Mam nadzieję, Ŝe przestrzelą ci opony,
złapią i sprzedadzą w niewolę!
Zachichotał, patrząc na nią.
- Jesteś pewna, Ŝe chcesz wyjść za Rykera? Jestem od niego o dwa lata młodszy i
mam ciotkę, która by cię rozpieszczała.
- Będzie jej za ciebie wstyd, gdy wylądujesz w więzieniu, ty zdrajco!
Potrząsnął głową. Nagle zepchnął ją na dół, pod fotel, i sam się uchylił, gdyŜ kule
świstały im nad głowami.
- BoŜe! - krzyczała Meg.
- UwaŜaj na głowę - powiedział krótko. - Nie panikuj. Przeleciał następny pocisk.
Skuliła się jeszcze bardziej, w myślach posyłając go do najniŜszych rejonów piekła.
- Ekscytujące, prawda?! - przekrzykiwał ogień karabinów maszynowych i ryk silnika.
Oczy mu lśniły, gdy pędził autostradą z zawrotną szybkością, umykając swoim
prześladowcom. - Uwielbiam pracę tajnego agenta!
Gwałtownie zatrzymał samochód. Opony uderzyły o chodnik, hamulce zapiszczały
przeraźliwie i nagle jechali w przeciwnym kierunku przez pas zieleni rozdzielający dwie nitki
jezdni. Zobaczyła błysk niebieskich świateł i usłyszała wycie syren.
- Policja! - wykrzyknęła. - Mam nadzieję, Ŝe nafaszerują cię ołowiem! śe zatkną twoją
głowę na antenie samochodowej, a resztę twego nędznego ciała rzucą na poŜarcie sępom!
śe...
Chwycił mikrofon swego nadajnika.
- Słyszycie mnie? Oni tam są. Łapcie ich! - krzyknął do mikrofonu. Zatrzymał w
końcu samochód. - Teraz przyznaj - powiedział, oddychając cięŜko - czy to nie było bardziej
ekscytujące niŜ to, co przeŜyłaś dotąd w swoim Ŝyciu?
Miała dość. Zaczęła coś mówić i nagle szarpnęła klamką. Lang zdąŜył nacisnąć
przycisk odblokowujący drzwi. Meg otworzyła je i zwymiotowała wszystko, co zjadła tego
dnia.
Lang dał jej chusteczki i okazywał skruchę, gdy ułoŜono ją na tylnym siedzeniu
samochodu policyjnego.
- Powinni zamknąć pana w odosobnieniu i wyrzucić klucz - powiedział Langowi
młody policjant, gdy Meg piła kawę, którą dla niej zdobył. - Biedne dziecko - poŜałował Meg.
- Mówiłem wam, Ŝe to wszystko, co mogłem wymyślić - odpowiedział Lang, rozparty
nonszalancko z tyłu samochodu policyjnego. - Mieli zamiar ją porwać. Więc pozwoliłem im
podsłuchać, Ŝe zamierzam ją sprzedać. Nie miałem czasu zrobić nic więcej. Otoczyli dom,
więc postanowiłem sam ją porwać.
- Nie musiałeś grozić jej bronią - wciąŜ wściekał się policjant.
- AleŜ musiałem - odpowiedział. - Ona jest bardzo waleczna. Miała zamiar wykłócać
się ze mną i wszczynać awanturę. Ale gdy wymierzyłem w nią pistolet, poszła ze mną bez
słowa protestu.
- WciąŜ twierdzę... - zaczął policjant, ale Lang z westchnieniem cierpienia wepchnął
mu do ręki swój pistolet.
- Przypatrz się tej broni - powiedział. Policjant obejrzał ją i potrząsnął głową.
Lang wyciągnął dłoń po swoją broń i dopiero teraz ją załadował, wyjmując naboje z
kieszeni. Zabezpieczył pistolet i włoŜył go do kabury.
- Nie był naładowany? - spytała osłupiała Meg.
- Nie był - potwierdził Lang. - A ty sądziłaś, Ŝe cię sprzedam... Wyzywała mnie od
najgorszych - zwierzył się policjantowi. - Mówiła, Ŝe ma nadzieję, Ŝe moją głowę zatkną na
antenie radiowej!
Policjant próbował się nie roześmiać.
- Skąd miałam wiedzieć, Ŝe próbujesz mnie chronić?
- Następnym razem zostawię cię na pastwę losu - powiedział zirytowany Lang. - MoŜe
sprzedadzą cię do jakiegoś haremu.
Wybuchnęła śmiechem. Lang był niepoprawny.
- W porządku, przepraszam za to, Ŝe myślałam, Ŝe mnie zdradziłeś. Ale byłeś bardzo
przekonujący. Nie miałam pojęcia, Ŝe udajesz.
- O BoŜe - wyszeptał Lang, patrząc na nadjeŜdŜającą limuzynę. Serce Meg [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl