[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Obudził się sfrustrowany. Wczesnym rankiem wyszedł z motelu, wstąpił po
drodze do sklepu spożywczego oraz kwiaciarni i o wpół do dziewiątej zjawił się na
progu domu Sary z laptopem, zakupami i bukietem żółtych żonkili.
- To dla ciebie - rzekł, wręczając jej kwiaty.
Nawet teraz, gdy miała potargane włosy, bladą twarzą i oczy nieco prze-
krwione z niewyspania, wydała mu się najpiękniejszą kobietą na świecie.
Na jego widok otwarła szeroko oczy ze zdziwienia, lecz nic nie odpowiedzia-
ła.
- %7łonkile zawsze przywodzą mi na myśl słoneczną wiosnę... i ciebie - powie-
dział, a gdy nadal milczała, mruknął: - Do licha, chyba znowu jestem za mało elo-
kwentny.
I wówczas Sara uśmiechnęła się promiennie.
- Dziękuję - odrzekła. - Są cudowne.
- Tato, wróciłeś! - zawołał uradowany Liam, zbiegając po schodach w dżin-
sach, skarpetkach i górze od piżamy. - Wiesz, że mama zaspała?
S
R
- Naprawdę? - rzucił Flynn, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu.
Czyżby w nocy długo nie mogła zasnąć, ponieważ myślała o nim?
- Budzik nie zadzwonił - wymamrotała odwrócona do niego plecami, gdyż
wkładała kwiaty do jaskrawoczerwonego wazonu.
- To się zdarza - przytaknął, choć jej nie uwierzył.
- Przebierz się - poleciła Liamowi. - Nie możesz pójść do szkoły w piżamie.
- Już się robi! - odkrzyknął chłopiec.
Zciągnął bluzę i wymachując nią jak flagą pognał z powrotem na górę.
- Co to jest? - spytała Sara, gdy Flynn wyładował na stół zawartość toreb.
- Jedzenie, jak widzisz. Nie mogę cię stale objadać.
- Kto powiedział, że będziesz u mnie jadał? - burknęła i potarła czoło. - Je-
stem zmęczona. Pracowałam wczoraj do pózna, a dzisiaj też mam mnóstwo do zro-
bienia.
- Postaram się nie przeszkadzać. Będę siedział cicho jak mysz pod miotłą.
Wrócił Liam, zapinając w pośpiechu guziki koszuli.
- Zostaniesz? - zapytał Flynna.
- Mam nadzieję. Chyba, że twoja mama mnie wyrzuci.
Obaj popatrzyli na nią wyczekująco. Posłała Flynnowi spojrzenie mówiące:
 Pożałujesz tego", ale ostatecznie westchnęła i odpowiedziała synowi:
- Zostanie.
Kiedy chłopiec wybiegł do szkoły, włożyła wiktuały do szafek. Tymczasem
Flynn postawił na stole laptop, a potem wyjął z teczki tom w twardej oprawie i
wręczył Sarze.
- To moja trzecia książka. Wszystkie wyszły w Europie, ale tę jako pierwszą
opublikowano również w Stanach.
Był bardziej spięty, niż się spodziewał, gdyż zależało mu na jej opinii. Jedno-
cześnie zastanawiał się, czy postąpił słusznie. Ojcu nigdy nie podobały się jego re-
portaże.
S
R
Sara przyjrzała się okładce oraz jego zdjęciu na skrzydełku, a potem otworzy-
ła książkę i na stronie tytułowej znalazła dedykację, nad którą długo rozmyślał, nie
chcąc jeszcze bardziej pogorszyć swej sytuacji. W końcu dziś rano przed wyjściem
z motelu nagryzmolił:
 Saro, napisałem tę książkę wówczas, gdy powinienem był być przy tobie.
Odtąd już nigdy więcej cię nie opuszczę. Z wyrazami miłości, Flynn".
Przeczytała te słowa i wpatrywała się w nie długo.
Potem podniosła wzrok i zmierzyła go surowym, poważnym spojrzeniem.
- Dziękuję ci za prezent - powiedziała spokojnym, niemal obojętnym tonem,
który niczego nie zdradzał ani nie obiecywał.
Jednak Flynn nabrał otuchy. Przynajmniej nie cisnęła książką w niego.
Sara czuła się, jak w oblężonej twierdzy.
Jednakże było to bardzo miłe oblężenie, w którym oręż stanowiły kwiaty i za-
kupy, czekolada lub aromatyczna herbata.
Kiedy Flynn Murray postanowił zdobyć coś - czy w tym przypadku kogoś -
dążył do celu wszelkimi sposobami.
Zjawiał się u niej każdego ranka i przesiadywał cały dzień, ciężko pracując.
Od czasu do czasu odrywał się od laptopa i opowiadał jej o miejscach, jakie odwie-
dził, bądz ludziach, z którymi przeprowadził wywiady.
Nie oparła się ciekawości i przeczytała jego książkę. Tej nocy, gdy doszła do
fragmentu opisującego, jak został ranny, płakała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl