[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spokojnie do niej i powiedział: - Daj mu pistolety! - Potem rzeki chłopcu: - Proszę pozdrowić pana i
powiedzieć, że życzę mu szczęśliwej podróży! - Spadło to na nią jak piorun. Zachwiała się na nogach
powstawszy z krzesła i nie wiedziała, co się z nią dzieje. Podeszła z wolna do ściany, drżąca ręką zdjęła
pistolety, otarła je z kurzu i zawahała się. Byłoby to trwało długo, gdyby nie pytające spojrzenie męża,
które zakończyło sprawę. Nie mogąc wyrzec słowa, wręczyła chłopcu nieszczęsną broń, a gdy wyszedł,
zwinęła robotę i wróciła j do swego pokoju w stanie niezmiernego niepokoju. Serce mówiło jej, co się
stanie.; Była gotowa rzucić się do nóg mężowi, wyznać wszystko, opowiedzieć całe wczorajsze zajście,
wziąć winę na siebie i zwierzyć mu się z obaw. Po chwili uświadomiła sobie, że to nie przyda się na nic, a
Albert stanowczo nie zgodzi się iść do Wertera! Podano obiad i przyszła pewna znajoma, która... wpadła
na chwilkę i zaraz iść musiała... ale została w końcu. Jej obecność umożliwiła rozmowę przy stole. Oboje
zmuszali się do mówienia, opowiadania i zapominali po trosze o tym, co się dzieje.
Służący przyniósł pistolety Werterowi, który przyjął je z radością, dowiedziawszy się, że dała mu je sama
Lota.
Kazał sobie przynieść chleba i wina, wysłał chłopca na obiad i usiadł pisać. "Przeszły przez twoje ręce,
otarłaś je z kurzu, całuję je tysiące razy, dotykałaś ich... ty... ty niebiańska istoto, pochwalasz tedy mój
zamiar. Podajesz mi do rąk narzędzie, z rąk twoich tedy pragnę przyjąć śmierć i przyjmuję ją!
Wypytałem dobrze służącego. Drżałaś, podając mu je, nie rzekłaś słowa pożegnania! Nie rzekłaś... biada
mi! Czyżbyś zamknęła twe serce przede mną z powodu krótkiego: momentu, który mnie złączył z tobą
na wieki? Loto, tysiąc lat nie zdoła zatrzeć tego wrażenia, a czuję, że nie możesz nienawidzić tego, który
taką pała ku tobie miłością".
Po jedzeniu kazał służącemu dokończyć pakowania, podarł mnóstwo papierów, wyszedł na miasto i
popłacił drobne długi. Wrócił do domu, wyszedł ponownie, udał się za miasto, mimo deszczu spacerował
po hrabskim parku, ruszył dalej w okolicę, o zmierzchu wrócił i siadł do pisania
"Wilhelmie! Po raz ostami widziałem pola, lasy i niebo. %7łegnam cię! Przebacz mi, droga matko! Pociesz
ją, Wilhelmie! Niech was Bóg błogosławi! Wszystkie moje sprawy są w porządku. Bywajcie zdrowi,
spotkamy się kiedyś w lepszym świecie!".
"ylem ci się odwdzięczył, Albercie, ale mi przebacz! Zburzyłem twój spokój domowy, obudziłem
pomiędzy wami wzajemne niedowierzanie. Bądz zdrów! Ja odchodzę! Bądzcie szczęśliwi przez moją
śmierć! Albercie! Daj szczęście temu aniołowi! Niech błogosławieństwo Boże spocznie na tobie!".
Przez resztę wieczoru przeglądał papiery, wiele z nich podarł i spalił, a zapieczętował kilka dużych
pakietów i zaadresował je do Wilhelma. Były to drobne artykuły i luzne myśli, których sam dużo u niego
widziałem. Około dziesiątej kazał dołożyć drew na kominek, przynieść sobie flaszkę wina, a potem
odesłał spać służącego. Służący spał, jak i reszta służby domowej w odległym skrzydle. Chłopak nie
rozbierając się padł na łóżko, by zaraz rano być gotowym, gdyż pan mu zapowiedział, że dyliżans
zajedzie przed dom około szóstej. Po jedenastej
Cisza wkoło mnie głęboka, a dusza moja spokojna. Dzięki ci składam, Boże, za to, że w ostatnich tych
44
chwilach użyczyłeś mi tyle siły. Przystępuję, ukochana moja, do okna i poprzez pędzące spiesznie
chmury dostrzegam to tę, to ową gwiazdę na niebie! Nie pospadacie - myślę
- Bóg piastuje was i mnie na swoim łonie. Dostrzegłem gwiazdy dyszlowe Wielkiego Wozu, który lubię
najbardziej spośród wszystkich konstelacji. Gdym wychodził od ciebie pózną nocą, widniała zawsze nad
mą głową. Z jakimże upojeniem wpatrywałem się w nią niekiedy! Czasem podnosiłem ręce i czyniłem ją
znakiem, słupem granicznym szczęścia mego w tej chwili! O Loto, wszystko mi ciebie przypomina!
Wszakże ciągle otoczony jestem tobą, bowiem, jak dziecko niczego niesyte, nagromadziłem wkoło siebie
różne drobiazgi, uświęcone twym dotknięciem.
Ukochana sylweta![67] Zapisuję ci ją w spadku i proszę, byś ją szanowała. Przywarły do niej niezliczone
pocałunki moje, niesłychaną ilość razy żegnałem ją skinieniem wychodząc, a witałem, wracając do
domu .
Osobną kartką proszę ojca twego, by zechciał zająć się mymi zwłokami. Na cmentarzu, w samym kącie
od strony pola rosną dwie lipy, tam pragnę spoczywać. Pewny jestem, że uczyni to dla przyjaciela.
Dołącz swą prośbę. Nie chcę się narzucać z sąsiedztwem pobożnym chrześcijanom, bo może by nie radzi
byli nieszczęśliwemu. A może lepiej pochowajcie mnie przy drodze lub pośrodku bezludnej doliny, by
kapłan, czy Lewita żegnał się ze strachem, mijając mój kamień grobowy, albo Samarytanin łzę uronił
[68].
Gotowym jest, Loto. Bez drżenia ujmuję w rękę ten kielich, z którego napiję się śmierci i zapomnienia.
Tyś mi go podała, przeto nie waham się. Spełnię go do dna. Ziszczają się w ten oto sposób wszystkie
pragnienia i nadzieje mego życia! Zimny, zdrętwiały, pukam w spiżowe drzwi śmierci.
O, jakżem szczęśliwy, że mogę... za ciebie... umierać! Jakżem rad, że mogę oddać się za ciebie!
Umarłbym odważnie i radośnie, jeśli bym ci mógł powrócić spokój i powab życia. Niestety, niewielu
ludziom dane było przelać krew za swych bliskich i śmiercią swą przyjaciołom szczęśniejszego,
bujniejszego życia przysporzyć.
Chcę być, Loto, pochowany w tej odzieży, którą mam na sobie. Tyś jej dotknęła i uświęciła ją. I o to
prosiłem ojca twego. Dusza moja unosi się już ponad trumną. Niech nie przeszukuje nikt moich kieszeni.
Dajcie mi do grobu tę przepaskę bladoróżową, którą miałaś u piersi, kiedym cię po raz pierwszy ujrzał w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl