[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie żal ci go?
Jedynym pragnieniem Johna-Trevora była teraz chęć
uduszenia Blackstone'a gołymi rękami. Ale gdy się
pośpieszy, nie wszystko będzie stracone. Jeszcze może
odzyskać kontrolę nad sytuacją.
 Hej.  Paisley lekko trąciła go.  Pytałam, czy nie żal
ci naszego kelnera, który ciężko pracuje mimo swoich lat?
 Tak  odpowiedział John-Trevor.  To przykre. W
jakim on może być wieku?  Zrobił pauzę.  W wieku
twojego ojca?
 Ojca? Dlaczego o nim wspomniałeś? Detektyw
wzruszył ramionami.
 Przypomniał mi się akurat.
 Aha. Zgodnie z tym, co mówiła mama...
Siedemdziesiąt kilka. Tak. Tyle, co ten kelner. Dobrze, że
starsi ludzie prowadzą aktywne życie, ale praca kelnera
pochłania wiele energii. Biedny staruszek. Współczuję mu
z całego serca.
 Hmm. Jedz.  Mówiąc to John-Trevor odkroił
kawałek mięsa.
 Dobrze, już jem.
Znowu podszedł do nich pułkownik, tym razem z
butelką wina. Wlał trochę na spróbowanie Johnowi-
Trevorowi i zerknął na talerz Paisley.
 Nic nie ubyło  stwierdził.  Przecież wystygnie. I
proszę nie zapomnieć o brokułach. Nie można jeść tylko
samych kwiatów, łodyżki też są smaczne.
 Słucham?  Paisley spojrzała na niego zdumiona.
 Dziękujemy, troskliwa mamusiu  wycedził detektyw
przez zęby.
 Czy będę jeszcze potrzebny?  spytał grzecznie
pułkownik.
 Nie!  prawie warknął John-Trevor.
 Zaraz, poczekaj  odezwała się Paisley.  Mam zjeść
brokuły, zarówno łodyżkę jak i kwiat. Dlaczego pan to
powiedział?
John-Trevor spojrzał na dziewczynę i z niepokojem
spytał:
 Co się stało, Paisley? Nagle zrobiłaś się blada.
Nie usłyszała go, cała jej uwaga skierowana była na
kelnera.
 Dlaczego pan tak powiedział?  spytała jeszcze raz.
 Bo w łodydze jest dużo witamin  odrzekł. 
Witaminy to zdrowie, więc powinno się jeść całe brokuły.
 Moja... matka też tak mówiła  wyjaśniła Paisley
drżącym głosem.  Dokładnie w ten sposób: " Paisley,
brokuły to nie tylko piękny kwiat, ale i łodyga", potem
zwykle było o witaminach. I teraz słyszałam prawie te
same słowa. Jakie to dziwne "Do diabła"  zdenerwował
się John-Trevor. Pułkownik nie pomyślał o tym, co mówi.
 Paisley  powiedział głośno.  Wiele matek w ten
sposób poucza dzieci. James-Steven nie cierpiał skórki od
chleba i mama kazała mu jeść ramkę razem z maślanym
obrazkiem, czy jakoś tak. To żargon matczyny, typowy w
ich zawodzie.  Spojrzał na Blackstone'a.  Prawda?
 Słucham? A naturalnie. Często słyszy się, jak matki
mówią o brokułach jako o kwiatach i łodydze, liściach i
pniu. Używają wszelkich porównań, by pobudzić
wyobraznię maluchów i zmusić je do przełknięcia
wszystkiego do ostatniej kruszyny.
 Tak, to prawda. Po prostu uderzyło mnie, że
powiedział pan to tak jak mama. I zna pan francuski. To
obudziło wspomnienia. Przykro mi, że tak ostro
zareagowałam na coś tak nieistotnego jak brokuły.
 Wybaczamy ci  odezwał się John-Trevor i dodał,
zwracając się do pułkownika:  Nie chcielibyśmy, by
przez nas zaniedbywał pan innych gości.
 Obsługuję tylko was  padła odpowiedz.  Nie
ruszam się już tak szybko jak dawniej.
 Przydzielono panu tylko jeden stolik?  Paisley była
zaskoczona.  Jak może się pan utrzymać z takiej pensji,
skoro... och, przepraszam. To nie moja sprawa. Nie
będziemy na razie niczego zamawiać. Może pan usiąść i
odpocząć.
 Moje drogie dziecko  rzekł wzruszony pułkownik. 
Rzeczywiście jestem zmęczony. Pójdę złożyć swe nogi
wyżej i opuścić pośladki.  Po tych słowach odszedł.
 Johnie-Trevorze  szepnęła Paisley z otwartymi
szeroko oczami.
 Co się stało? Nachyliła się ku niemu.
 Słyszałeś, co on powiedział? To było kolejne
powiedzonko mamy. Wracała z klubu, gdzie śpiewała, i
mówiła:  Och, taka jestem wyczerpana. Najwyższy czas,
żeby złożyć swe nogi wyżej i opuścić pośladki". Ten
kelner znał moją matkę, Johnie-Trevorze, jestem tego
pewna. Dosłownie ją cytuje.
 Paisley, jesteś przewrażliwiona. To wszystko przeze
mnie, bo wspomniałem o twoim ojcu. Spotkaliśmy
człowieka, który odwiedzał Paryż, mówi po francusku,
używa tych samych porównań co twoja matka i... twoja
wyobraznia zaczęła pracować. Jedz obiad.
Dziewczyna nie rozchmurzyła się, lecz zmusiła do
przełknięcia kawałka ziemniaka.
 A może wtrącił się twój przyjaciel los.  John-Trevor
odezwał się po chwili, starając się mówić normalnym
głosem.  Może ten biedny kelner rzeczywiście jest twoim
ojcem?
Paisley żachnęła się.
 Moim... To absurdalne.
 No widzisz. A teraz nie zwracaj już na niego uwagi i
jedzmy. Och, zapomniałem skontaktować się z moją
sekretarką. Zadzwonię do biura.  Wstał.  To nie potrwa
długo.
 Pracuje o tej porze?
 Nie. Zadzwonię do niej do domu. Mieszka tuż pod
Los Angeles razem z sześcioma kotami i jej ulubienicą
żabą. Wspaniała kobieta.  Szybko oddalił się.
 Ulubienicą żabą  mruknęła Paisley i wzruszyła
ramionami. Położyła łokieć na stole i oparła brodę na
dłoni.
 Może ten biedny kelner  powtórzył echem jej umysł 
rzeczywiście jest twoim ojcem? Nie, to nieprawda.
Chociaż dlaczego nie? Jeśli chodzi o los, wszystko jest
możliwe. Czyż to nie przeznaczenie pchnęło ją z Johnem-
Trevorem w śnieżną zaspę? Z pewnością. Ale teraz,
zaledwie kilka dni pózniej, los wrzucałby ją w ramiona
ojca?"  Wzdrygnęła się na tę myśl.
Dziesięciodolarowy banknot, wsunięty w dłoń hostessy,
dostarczył Johnowi-Trevorowi potrzebnej informacji.
Detektyw skierował się do małego pokoju na zapleczu i
znalazł pułkownika Blackstone'a siedzącego na sofie.
John-Trevor zamknął drzwi i groznie popatrzył na
starszego mężczyznę.
 Jak mogło to panu przyjść do głowy?  spytał
podniesionym głosem. Pułkownik wcale się nie zmieszał;
wprost przeciwnie, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 Nie możesz sobie wyobrazić, Johnie-Trevorze, co
poczułem, gdy zobaczyłem Paisley. Jest tak podobna do
Kandi i tak piękna. Musiałem się do niej zbliżyć,
rozumiesz? Musiałem odezwać się do niej, usłyszeć jej
głos, zobaczyć jej uśmiech.
Tęcza marzeń  W porządku, mogę to zrozumieć, ale
trochę pan przesadza!
 Przykro mi, że wymknęły mi się słowa, które Paisley
słyszała od matki. Nie zdawałem sobie sprawy, gdzie się
ich nauczyłem.
 Nie o to chodzi, pułkowniku. Od pierwszego
spotkania pana znajomość z Paisley oparta jest na
kłamstwie. Ma pana za biednego staruszka, który musi
pracować ponad siły. Nie pomyślał pan, co się stanie, gdy
dowie się prawdy? Jest taka uczciwa i ufająca.
Zbudowałem między nami wieżę kłamstw i teraz pan robi
to samo. Będziemy spaleni. Boże, sama myśl, że zobaczę
ten ból w jej oczach, gdy dowie się...
 Ty ją kochasz.
 Nie powiedziałem nic takiego.
 Nie musiałeś. Domyśliłem się wczoraj, gdy u mnie
byłeś. I to moja wina, że musisz kłamać.  Potrząsnął
głową.  Ale namąciłem, co?
 Pułkowniku, musimy dać jej złapać oddech i
przemyśleć to. Podjął już pan decyzję, czy ujawni się pan?
 Jeszcze nie. Za tym leżą wielkie pieniądze, Johnie-
Trevorze. A jeśli ofiaruję jej tylko rozczarowanie i
smutek, zmuszę, by żyła w sposób, jaki jej nie
odpowiada? Potrzebuję więcej czasu i okazji, żeby ją
poznać. Muszę dostać się do jej domu, obserwować ją i
słuchać. Pomożesz mi w tym?
 Pułkowniku, to oznacza jeszcze więcej kłamstw.
 Nie mamy w tej chwili innego wyboru. Jeśli okaże
się, że kocha cię, tak jak ty ją, wybaczy ci to... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl