[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śpiesznie.
Mimo to oboje wiedzą, że Julie mogłoby sprawić
przyjemność zaproponowanie chÅ‚opcu wÅ‚asnej trasy spa­
ceru. Każde z nich rozumie też, że mało kto odrzuciłby
takie zaproszenie.
- Uważaj, gdzie stawiasz nogi - radzi Jeff. Kieruje
snop światła z latarki prosto w dół, dzięki czemu Sydney
widzi jego stopy i idzie po ich Å›ladach. Nie może zoba­
czyć fal, ale je słyszy.
-Julie! - krzyczy raz za razem Jeff, ale własny głos
wraca do niego wraz z podmuchami wiatru. Kamienie sÄ…
śliskie. Sydney z trudem opiera się impulsowi, by iść na
czworakach.
86
RS
Myśli o tym, jak po południu Julie ciągnęła ją za rękę.
- Nie wierzę, że tu jest - zwraca się do Jeffa.
Traci równowagę na oślizgłych wodorostach. Jeff
szybko wyciąga rękę i Sydney ją łapie.
- Uważaj - mówi Jeff.
- Dzięki.
- To szaleństwo. Powinniśmy wracać.
Ale przez kilka sekund, może siedem albo osiem, nie
wypuszcza dÅ‚oni Sydney ze swojej. %7Å‚adne z nich nie od­
wraca siÄ™ do drugiego. %7Å‚adne siÄ™ nie porusza.
Jego palce ledwo zamykajÄ… siÄ™ na jej palcach.
Ten dotyk nie zawiera obietnicy i z całą pewnością nie
ma charakteru erotycznego. Jest - jeśli w ogóle czymś jest
- słabą sugestią możliwości.
Palce Jeffa są cieple i tak wyraziście obecne.
Elektroniczna melodyjka wybucha w jego kieszeni,
Jeff puszcza dÅ‚oÅ„ Sydney i wyjmuje telefon. GÅ‚os na dru­
gim końcu jest tak donośny, że nawet Sydney go słyszy.
- Wracajcie do domu - mówi Ben.
RS
Julie siedzi na białej sofie, dłoń trzyma na poręczy, całe
ciaÅ‚o ma wychylone w kierunku Å‚azienki, którÄ… już od­
wiedziła, sądząc po plamach na bluzce, mogących być
tylko wymiocinami. Ale nie ten szczegół każe Sydney od­
wrócić oczy z mieszaniną bólu i przerażenia. Zastanawia
się, czy ktoś inny zauważył drobne rozdarcie w miejscu,
gdzie jasnoniebieskie ramiÄ…czka stykajÄ… siÄ™ z dekoltem.
Trzy, cztery, pięć maleńkich szwów zostało rozerwanych.
Ben, trzymając dłonie w kieszeniach, krąży po pokoju.
- Ktoś ją podrzucił, wróciła w takim stanie.
- Kto ją podrzucił? - pyta Jeff.
- Nie mówi. Nie może powiedzieć.
Sydney siada obok Julie, ale coÅ› w jej ruchach zaburza
kruchą równowagę fizyczną dziewczyny, która przykłada
dłoń do ust i stara się opanować.
- Julie - mówi Sydney cicho, nachylając się ku niej.
Julie gwałtownie kręci głową i Sydney się cofa.
- Nie może pić - odzywa się Ben. - Po prostu nie
może.
- Czy coś takiego już się wcześniej zdarzyło? - pyta
Jeff.
- Nie wiem, ale popatrz na niÄ….
- To na pewno był alkohol?
89
RS
Ben przewraca oczami. Sydney czuje zapach alkoholu
i kiwa głową w kierunku Jeffa.
Jeff przykłada dłoń do czoła.
- ZabijÄ™ tego skurwysyna.
- Nawet nie wiemy, kim ten skurwysyn jest - zauważa
Ben.
Sydney nie zwraca im uwagi na rozdarte szwy i może
nigdy tego nie zrobi.
- Julie - mówi - zaprowadzę cię na górę.
Dziewczyna zastanawia siÄ™ przez sekundÄ™. Sydney po­
maga jej wstać. Ale ten prosty ruch okazuje się zgubny
i Julie biegnie do łazienki w holu, tej z głośną akustyką.
W salonie Sydney i bracia słuchają w milczeniu. Ben
stoi przy oknie i patrzy na ocean, którego nie jest w sta­
nie zobaczyć. Czoło poryte ma zmarszczkami skupienia,
jakby poprzez intensywne myÅ›lenie mógÅ‚ dojść do nazwi­
ska. Jeff, z dłońmi splecionymi na karku, siedzi zgarbiony
na skraju krzesła. Gwałtownie unosi głowę.
- Ben, imiona Joe albo Nick coÅ› ci mówiÄ…? RówieÅ›ni­
cy Julie.
Ben siÄ™ odwraca. Oczy mu biegajÄ… tu i tam, kiedy my­
śli o jednym, potem o drugim chłopcu, którym być może
udzielaÅ‚ lekcji żeglarstwa, o mÅ‚odych mężczyznach spo­
tkanych na polu golfowym.
- Byt taki, Jared coÅ› tam, Jared... ale on ma dwadzie­
ścia parę lat.
Julie wychodzi z Å‚azienki. Sydney wstaje i dotyka go­
łego ramienia dziewczyny. Skóra jest zimna i wilgotna.
Sydney ma nadziejÄ™, że Julie pozbyÅ‚a siÄ™ wiÄ™kszoÅ›ci alko­
holu z organizmu. Wciąż chwieje się na nogach i Sydney
musi wziąć jÄ… pod ramiÄ™. Julie oddycha przez usta. WÅ‚o­
sy ma przyklejone do głowy.
- Zabieram ją na górę - mówi do braci Sydney.
90
RS
Obie z trudem pokonujÄ… schody i podest. Sydney od­
nosi wrażenie, że Julie nie ma pojęcia, gdzie jest, że gdyby
puściła dziewczynę, ta po prostu zwaliłaby się na podłogę.
Julie jest w gorszym stanie, niż Sydney przypuszczała.
Może poÅ‚ożenie jej do łóżka nie jest najlepszym pomy­
sÅ‚em. CzytaÅ‚a w gazetach relacje o studentach umierajÄ…­
cych we śnie po przedawkowaniu narkotyków i piwa.
Pozwolenie kumplowi na przespanie odurzenia jest teraz
czymś w rodzaju nieumyślnego zabójstwa.
Nastolatka bezwÅ‚adnie pada na łóżko, jakby w jej cie­
le nie było kości. Ląduje w niewygodnej pozycji i Sydney
układa ją prosto. Nie warto zdejmować z niej ubrania.
- Julie - mówi Sydney, teraz już nie tak łagodnie jak
przedtem. Dziewczyna unosi powieki. - Gdzie byłaś?
Jej podopieczna nie jest w stanie skupić wzroku na
jednym punkcie.
- Na imprezie - mówi z wielkim wysiłkiem.
- U kogo? Kto cię tam zabrał? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl