[ Pobierz całość w formacie PDF ]

inaczej podbiłby Rzym i zmienił los świata na lepszy.
Zaczęło mi się wydawać, że autor z pewnością jest kurduplem i ma upodobanie do beretów.
Nie miałem pojęcia, co z tego jest ważne, a byłem pewien, że Michał chciał mi coś
powiedzieć, więc brnąłem przez to cierpliwie, marnując wieczór i utrzymując się przy życiu
jedynie za pomocą śliwowicy.
Dotarłem w końcu do obiecanego Teofaniusza. Wzmianka liczyła może z pół strony i była
szczytem ogólności. Był mistykiem z drugiego wieku po Chrystusie, być może Grekiem, który
wsławił się tym, że mieszkał w opuszczonym grobowcu na pustyni gdzieś w koptyjskim Egipcie.
Spał na kamiennym sarkofagu jak jakiś ghul, owijał się pogrzebowym całunem, a tych, co
przychodzili na pustynię wysłuchiwać jego nauk, oświecał na temat życia pozagrobowego. Ponoć
miał wizje związane z tym, co dzieje się z duszą po śmierci, widywał piekło i spisał swoje
doświadczenia w listach do jakiegoś znacznego chrześcijanina, który chciał wiedzieć, co ma
robić, kiedy umrze. Autor książki skwitował go jako ewidentnego schizofrenika, co
spowodowało, że poczułem do tego Teofaniusza koleżeńską sympatię.
Miesiąc temu powiedziałem Michałowi o świecie Pomiędzy. Nie wiem, dlaczego. Tak wyszło.
Myślę, że stało się tak dlatego, że przestałem przechodzić. Zerwałem z przeszłością, zacząłem
nowe życie i tak dalej, jednak Kraina Półsnu nie dawała mi spokoju, byłem udręczony
koszmarami, czułem się coraz gorzej, miałem wrażenie, że moje urojenia narastają, widywałem
coraz dziwniejsze rzeczy, a Michał zaczął się wymądrzać na temat życia po śmierci. No i stało
się. Wychlapałem. Nigdy, absolutnie nikomu o tym nie mówiłem. Jemu też nie. Znaliśmy się
dwadzieścia lat z okładem i tyle wiedział, co inni. %7łe miałem kiedyś epizod schizoidalny,
a potem zostałem uleczony. %7łe w razie czego mam leki i jestem pod obserwacją. Coś tam słyszał
o moich dziwnych snach w dzieciństwie albo o przeczuciach, a tu nagle opowiedziałem mu
o świecie Pomiędzy. O demonach, które tam widywałem. O zmarłych. O tym, że mogłem
przeprowadzać ludzi na drugą stronę i brałem za to zapłatę.
Odmówił współpracy.
Na pewne tematy po prostu nie można z nim było rozmawiać, nawet teoretycznie. Miał swoje
idee, swoją i wiarę i koniec. Jego Bóg był bez mała matematyką. Demony, anioły i cuda to
abstrakcje, być może metafory. Rzeczy, które są niepoznawalne i zakryte przed nami. Duchy
i widma to, jego zdaniem, było coś z dziedziny psychiatrii. Nawiedzenia też. Nawet cuda
w wydaniu Michała zdawały się jakieś nudne. Według niego polegały na tym, że jakiś grzesznik
się nawrócił albo poświęcił, albo poczuł powołanie. %7ładnej lewitacji, uzdrowień, krwawych łez
czy latających sztyletów. Zwiaty materialny i duchowy były osobno. Rozdzielone
nieprzekraczalną granicą. Kto twierdził inaczej, cierpiał na fiksum-dyrdum.
 Jak chcesz znać moje zdanie, to o tym powinien się wypowiadać lekarz  oświadczył na
koniec.  Z tamtej strony nie ma powrotu. Jeżeli umarłeś, znajdziesz się w innym świecie
i koniec. Raz na zawsze. Zmierć jest jak skok ze spadochronem, a nie jak obrotowe drzwi do
banku. Jeżeli wracasz albo przechodzisz tam i nazad, to znaczy że wcale nie umarłeś, tylko coś ci
się chrzani w głowie. Na przykład masz epilepsję lub zapadłeś w komę. Jeżeli ktoś wraca do
samolotu, to znaczy, że z niego nie wyskoczył. Kropka. Może pomylił właz z drzwiami do kibla.
Ale to nie powód opowiadać, że w przestworzach są lustra i umywalki. To wszystko majaki. Nie
widziałeś żadnego innego świata. Nie ma żadnych sfer pomiędzy tym czy tamtym. Tu jest tylko
nasz świat. Zwiat mózgu, fal elektromagnetycznych, kwarków i neurotransmiterów. Oraz zaświat,
w którym znajdziemy się po śmierci. Bilet w jedną stronę. Nie zrobisz kurczaka z rosołu .
Od tamtej pory się nie widzieliśmy. Myślę, że się martwił. Co chciał mi powiedzieć tą
książką? %7łe zwariowałem jak Teofaniusz? Czy że nie jestem pierwszy? Wiedziałem, że nie
zgadzałby się z tym Rumierem, który gołym okiem wyglądał na wojującego ateistę. Więc co?
Odsunąłem od siebie książkę i pomyślałem o moim przyjacielu. O czarnym krzyżu pod
oszalałym, rozpędzonym niebem pełnym chmur przelewających się jak plamy tuszu w wodzie.
Być może uwięzionym w świecie Pomiędzy, bez nikogo, kto by go przeprowadził.
 Nie  powiedziałem. Byłem zupełnie jak pijak. Jeden maleńki kieliszek. Tylko jeden. Jedno
przejście. Po prostu sprawdzę, czy go tam nie ma, czy nie potrzebuje pomocy.
Wymazany z pamięci, jestem jak umarły,
jestem jak rozbite naczynie.
 Nie.
Zostawiłem  Mistyków i przez jakiś czas snułem się po domu. Wśród książek, drewnianych
mebli i dziesiątek masek, figurek oraz egzotycznego śmiecia, które nazwoziłem z całego świata.
Jakoś posępnie to wszystko wyglądało w pochmurnym zmroku. Jak gabinet strachów albo
jaskinia szalonego uczonego z wiktoriańskiej powieści.
Zrobiłem sobie jeszcze jedną herbatę.
Włączyłem telewizor, a potem siedziałem w fotelu, wduszając przycisk pilota, szukając
czegokolwiek, co nie byłoby kpiną z mojego człowieczeństwa i inteligencji. Bezskutecznie.
 Musimy stale się zmieniać, by nadążyć za stale zmieniającym się światem. Trzeba zapomnieć
o takich słowach jak... . Proszę! Zap!  Uwaga! Alarm dla skóry! Tylko najnowszy... , zap!,
 pracę znajdą tylko najlepsi, stale poszukujący nowych wyzwań , zap!,  zwłoki nie miały
żadnych znamion rozkładu , zap!
Normalny człowiek. Tak spędzają czas normalni ludzie, nie? Siedzą w fotelu z pilotem w ręku
i zmieniają kanały. Albo przestają zmieniać, rezygnują i oglądają cokolwiek. Kiedy to się stało?
Kiedy telewizja zmieniła się w cmentarzysko staroci i mównicę dla przemądrzałych imbecyli?
Zacząłem się obawiać, że pod moją nieuwagę światem zawładnęli obcy. Może nie ma już [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl