[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie, uspokajała się, to przecież zupełnie inny człowiek. I
w końcu zasiadł za kółkiem, by pokierować jej samochodem,
a nie od razu całym życiem.
Wyciągnęła się w miękkim fotelu, zsunęła okulary na nos
i bezwiednie zaczęła coś nucić.
S
R
GDY DOJECHALI DO MAAEGO DOMKU Tony'ego,
położonego na skraju Wicker Park, było już prawie ciemno.
April od dawna burczało w brzuchu, lecz Tony obiecał, że w
parę minut przygotuje coś pysznego na ząb.
W świetle reflektorów ukazał się niewielki budyneczek z
solidnie wypalonej cegły, który okalały nieco zaniedbane
żywopłoty. Tony wytłumaczył, że częste archeologiczne wy-
prawy przeszkadzały mu w odpowiedniej opiece nad posesją.
W każdym razie trawniki wyglądały na świeżo przystrzy-
żone.
Urządzenie domu przyjemnie zaskoczyło April. Niczym
nie udekorowana biel ścian była nieco ascetyczna, lecz pod-
łogi z desek i meble z litego drewna znacznie ocieplały wnę-
trze. Aoże Tony'ego miało ponad dwa metry długości i wy-
glądało naprawdę dostojnie. Na podłogach leżały dywany w
stonowanych kolorach, wszędzie zaś pełno było książek i
rozmaitych archeologicznych bibelotów, świadczących o
egzotycznych wyprawach pana domu.
Tony podał April kieliszek czerwonego wina, po czym
zniknął w kuchni. Pokręciła się trochę po salonie, odczytała
kilka tytułów na grzbietach ustawionych w biblioteczce ksią-
żek, pooglądała starożytne monety leżące luzem wśród sko-
rup na półkach, a potem zasiadła na płóciennym foteliku twa-
rzą do okna, za którym dogasało właśnie majowe niebo. Po-
pijała wino i rozmyślała o Tonym - raz poważnym, a raz we-
sołym, solidnym i pewnym siebie, a zarazem samokryty-
cznym, zdolnym do złości i do czułej miłości.
Zgoda, myślała, zgoda na to wszystko. Była gotowa znów
zaryzykować i spróbować stworzyć związek z mężczyzną,
który miał tyle wspaniałych cech. Czy jednak miał też tę jed-
na paskudną, w którą bałaby się nawet uwierzyć?
Westchnęła, podniosła się i przeszła do kuchni. Tony
wkładał właśnie do rondla sześć porcji nadziewanej papryki,
po dwie - czerwonej, żółtej i zielonej.
- Kiedy zdążyłeś to wszystko przygotować?
- Przed chwilą. Nie, żartuję! -roześmiał się. - Zrobiłem je
wczoraj i miałem gotowe w lodówce.
- Sam sobie przyrządzasz takie frykasy?
- Lubię gotować. - Tony zaczął siekać czosnek na drew-
nianej deseczce. - Kiedy się często obozuje w głuszy, ma się
do wyboru: albo zupa w proszku i krakersy, albo jakaś twór-
czość własna.
- Ja tam nie umiem gotować. - April wsparła się łokciami
na blacie kuchennym i uśmiechnęła rozbrajająco. - Moja
mama i babcia trzymały nas z Gussy z dala od kuchni. Uwa-
żały; że przeszkadzałybyśmy panu kucharzowi, superważnej
personie sprowadzonej aż z Francji.
- To ty masz jeszcze brata? - Tony siekał teraz cebulkę. -
Opowiedz mi coś więcej o swojej rodzinie.
- Gussy to Augustyna, moja młodsza siostra. Nasi rodzice
wciąż podróżowali, więc wychowywali nas właściwie dziad-
kowie, sztywni i staromodni. A jeszcze dokładniej - pradzia-
dek Throckmorton, który z prawdziwą rozkoszą rozstawiał
wszystkich po kątach. Staruszek żyje jeszcze, choć ma dzie-
więćdziesiąt sześć lat. Rzadko wstaje z łóżka, ale wciąż ma
temperament ziejącego ogniem smoka!
- Rozumiem, że twój starszawy mąż nie był pierwszym
kontrolerem twego życia.
- Aatwo zgadnąć... - April posmutniała, zaraz jednak spró-
bowała się uśmiechnąć. - Sam widzisz, dlaczego tak kocham
wolność. Może nawet trochę z nią przesadzam.
- Zasłużyłaś sobie na nią - powiedział łagodnie i pogłaskał
ją po ręce. - Otwórz, skarbie, tę puszeczkę, dobrze? - Podsu-
nął April konserwę z tuńczykiem.
S
R
Potrawa w rondlu była już gorąca. Tony wcisnął do niej
cytrynę, dosypał też kaparów i kolendry. Paprykę wyłożył na
półmisek i nakroił chrupiącego chleba.
April maczała chleb w oliwie i oblizując się, narzekała:
- Wszystko pyszne, tylko ten czosnek...
- Najlepszym sposobem na zneutralizowanie czosnku jest
spożywać go we dwoje.
- A więc spożywajmy, mój czarodzieju!
Tony dolał wina do kieliszków i wskazał głową na pół-
misek.
- Uczyłem się gotować od rodziców. Mama jest Greczyn-
ką, a ojciec Włochem, mieliśmy więc w domu kuchnię śród-
ziemnomorską. Oboje konkurowali przy rondlach. A jakie
tam desery się jadało! Moje cztery siostry ważą wspólnie
chyba z pół tony.
- Co? Ile? - April zakrztusiła się przełykanym kęsem.
- Chyba mnie nabierasz.
- Nabieram - potwierdził ze śmiechem. - Mama rzeczy-
wiście jest, jak to mówią, puszysta, ojciec zaś twierdzi, że
cała jego nadwaga to dodatkowe mięśnie. Za to siostry są
tylko ładnie pozaokrąglane, choć bez przerwy mówią o diecie
i odchudzaniu. Dałyby mi po uszach za te pół tony!
- Może więc lubisz kobiety okrąglejsze ode mnie, co? Ta-
kie z biustem Marylin Monroe?
- O tym, czy kobieta jest piękna, decyduje jej wnętrze.
- Bardzo dobra odpowiedz, Tony. Wzorowa. Ale może
byś zechciał wyjawić mi prawdę?
- No dobrze... - Tony bez zmieszania zajrzał jej w oczy.
- Podobają mi się różne kobiety, April, i sam nie wiem, ja-
kie najbardziej. Jedno, co wiem na pewno, to że cię bardzo
lubię, naprawdę bardzo...
Powiedział to i sam się sobie zdziwił. W ciągu jednego
S
R
dnia parokrotnie już zmieniał swój stosunek do April Pierce.
Raz prawie ją kochał, potem nią gardził, teraz pożądał. Ale
czy lubił? No cóż, zmienne uczucia wiązały się ze zmienno-
ścią samej April... Panna Pierce to kto inny niż panna Pawica.
April raz bywa cięta i kapryśna, innym razem rozsądna i
szczera. To ciepła, to znów chłodna i szydercza. Dziś nie-
winna, jutro przewrotna.
- A ty jesteś równie piękna zewnętrznie, jak wewnętrznie - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl