[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po tej pierwszej bezmyślnej uwadze, wypowiedzianej w dodatku na cały głos, Cynthia powinna była
zapaść się pod ziemię. Jej matka z pewnością była tego bliska.
Ale dziewczyna najwyrazniej nie zdawała sobie sprawy ze swojego faux pas.
Słysząc odpowiedz Kimberly, Cynthia spojrzała na nią, jakby była niespełna rozumu. Kimberly
wstała więc, by pokazać dziewczynie, dlaczego nie uważa wzrostu Lachlana za tak olbrzymi. Oczy
Cynthii wędrowały wciąż wyżej i wyżej i wreszcie na jej twarzy odmalowało się lekkie
niezadowolenie z siebie, jakby zadała sobie pytanie: Dlaczego tego wcześniej nie zauważyłam?
 Nic dziwnego, że pani ma o nim inne zdanie. Pani przecież sama jest olbrzymia  oznajmiła.
Biedna lady Cowles w tym momencie była już czerwona jak burak, ale Kimberly ta uwaga wydała
się zabawna i roześmiała się głośno. Już tak dawno nie miała okazji się śmiać, że poczuła się trochę
dziwnie
- ale dobrze. Gdy uśmiechnięta sadowiła się na powrót na swoim miejscu, pochwyciła osobliwe
spojrzenie Lachlana. Nie starała się bynajmniej zwrócić na siebie jego uwagi, toteż ten wzrok znów
ją wzburzył. Ale na szczęście w tej chwili ogłoszono, że podano do stołu, i wszyscy ruszyli w
kierunku jadalni.
Megan znów starała się ograniczyć liczbę krzeseł, nie mogła jednak po prostu przydzielić każdemu
stałego miejsca, gdyż jej strategia stałaby się wówczas zbyt oczywista, i tym razem się nie udało.
Kimberly i Lachlan usiedli jako pierwsi i po przeciwnych końcach długiego stołu.
Megan trochę to poirytowało. Jednak tylko w pierw-74
szej chwili, gdyż wspomnienie śmiechu Kimberly kazało jej uprzytomnić sobie, że ta odległość nie
ma właściwie większego znaczenia.
Szczery, wesoły uśmiech tak odmienił tę dziewczynę, że Megan była w pierwszej chwili zaskoczona,
pózniej uradowana. Nie do wiary, co potrafią zrobić z twarzą dwa dołeczki. Choć Kimberly nie
można było nazwać pięknością w klasycznym rozumieniu tego słowa, jednak gdy się uśmiechała, jej
twarz nabierała niezwykle pociągającego ciepła i zmysłowości, z którymi doprawdy wyglądała
uroczo. Ku ogromnemu zadowoleniu Megan zauważył to także Lachlan MacGregor.
W związku z tym przyszedł jej do głowy nowy pomysł. Przy kolacji dołożyła wszelkich starań, by
bawić gości i dostarczać im wciąż nowych powodów do uśmiechu, a nawet śmiechu. Jej zamysł się
powiódł.
Kimberly odprężyła się i najwyrazniej świetnie się bawiła, a ilekroć się zaśmiała, Lachlan zwracał
się w jej stronę.
Co prawda, postępował też bardzo nieodpowiednio, posyłając uwodzicielskie spojrzenia i uśmiechy
samej Megan.
Księżna westchnęła, uprzytomniwszy sobie, że będzie musiała odbyć z nim kolejną rozmowę, zanim
Devlin coś zauważy. Jedynym argumentem, jaki przebił
się przez upartą odmowę jej męża, by wpuścić Szkota pod swój dach, była perspektywa skojarzenia
go z córką hrabiego Amburough. Gdyby jednak przypadkiem spostrzegł, w którą stronę kierują się
zainteresowania MacGregora - jakkolwiek przelotnie: już Megan w tym głowa - nie byłoby żadnych
dyskusji. Natychmiast pokazałby Szkotowi drzwi, a kto wie, czy nie przypomniałby mu w dodatku,
jak ciężkie są książęce pięści.
75
Niestety, to niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło, zważywszy na antypatię, jaką Devlin darzył
Szkota. Ale tego wieczoru, gdy siedzieli przy stole przedzieleni jedynie osobą starej księżnej,
ignorowali swoją obecność w sposób wręcz mistrzowski. Może nawet zbyt mistrzowski.
Ta doskonała obojętność może z czasem zwrócić uwagę i zrodzić płotki i domysły, zwłaszcza gdy
zaczną się spotkania towarzyskie poza Sherring Cross. A to już za kilka dni.
Stara księżna zdołała przekonać Megan, że stawianie na jednego konia nie jest najwspanialszą
koncepcją pod słońcem. Choć bardzo jej się spodobał pomysł, by skoro oboje są na miejscu,
dopomóc Kimberly i Lachlanowi w odkryciu prawdziwej miłości, i choć zdążyła się do niego
przywiązać, to jednak może wcale nie jest im to przeznaczone? Zwykła uczciwość wymagała, by dać
im możliwie najszerszy wybór. Londyński bal u Wigginsów, już za kilka dni, będzie wymarzoną ku
temu okazją.
Rozdział 11
Kimberly, przyjemnie zmęczona, z wolna podążała długimi korytarzami z powrotem do swego
pokoju.
Jeszcze nie nadrobiła zaległości w spaniu, ale miała nadzieję, że tej nocy jej się to uda. I
przeziębienie, o dziwo, ustąpiło, zapewne dzięki obrzydliwej, acz cudownej miksturze Lucindy.
Ogólnie biorąc wieczór był bardzo przyjemny. Do tej pory myślała o czekających ją obowiązkach
towarzyskich z większym lękiem niż nadziejami. Ale Megan 76
St.James jako gospodyni była dziś tak czarująca i zabawna, że Kimberly zdołała na dobrą sprawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl