[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Niezle. - Tym razem nie udało jej się pohamować błysku
entuzjazmu, jaki pojawił się w jej spojrzeniu. Zwinęła się pod
kołdrą i przesunęła pod ścianę, by zrobić ojcu trochę miejsca na
łóżku.
- Jak długo u nas zostanie Rebeka? - Ten problem naprawdę
ją dręczył.
Dotychczas się nad tym nie zastanawiał. Tak długo, jak bę
dzie trzeba, pomyślał. Nie chciał jednak zrywać nici porozumie
nia, jaka zaczęła się zawiązywać między nim a Vikki. Nie chciał
burzyć tego, co z takim trudem budował: zaufania.
A to znaczyło, że powinien być wobec córki absolutnie
szczery.
- Jeszcze nie wiem - przyznał.
Nie była to odpowiedz, jakiej oczekiwała.
- Chcesz jej pomóc? - spytała.
Tak, chciał pomóc Rebece. Pamiętał jednak, jak bardzo go
bolało, że ojciec wszystkie decyzje, a zwłaszcza dotyczące An-
gusa, podejmował sam. Nigdy niczego z nim nie uzgadniał. Nie
chciał, by jego córkę spotkało to samo. Wiedział, jak bardzo
Vikki zależało na tym, by spytał ją o zdanie.
- Myślisz, że powinienem?
Vikki popatrzyła na niego ze zdziwieniem. I natychmiast
wczuła się w rolę osoby, która współdecyduje o ważnych
sprawach.
- Hm, chyba tak - odparła. A pózniej, ponieważ miała wiel
kie serce, choć tak bardzo starała się tego nie okazywać, popa
trzyła na niego z przejęciem. - To straszne, prawda? Nic nie
pamiętać.
- Tak, to straszne - zgodził się. Starał się wyjaśnić jej wszystko
w sposób zrozumiały dla siedmioletniego dziecka. - Pomyśl, co by
było, gdybyś to ty niczego nie pamiętała. Nie wiedziałabyś, jak
smakują twoje ulubione lody ani kiedy masz urodziny. - Popatrzył
jej głęboko w oczy, zanim posłużył się ostatnim, najważniejszym
przykładem. - Ani jak wyglądała twoja mama.
Vikki zadrżała.
- Musisz jej pomóc - postanowiła z mocą.
Jest naprawdę wspaniałą dziewczynką, pomyślał i uśmiech
nÄ…Å‚ siÄ™ do niej.
- Powiem Rebece, że chcesz, żebym jej pomógł. Na pewno
się ucieszy. - Rzucił okiem na półkę nad łóżkiem dziewczynki.
Wciąż uzupełniał jej małą biblioteczkę. Kiedy był w jej wieku,
książki podtrzymywały go na duchu. Książki i bujna wy
obraznia. - A więc, co ci poczytać? - spytał.
Zamiast odpowiedzi, Vikki wręczyła mu małą, sfatygowaną
książeczkę, którą dostała od matki. Ta książka towarzyszyła jej
we wszystkich podróżach. Nie rozstawała się z nią ani na chwilę.
Była to opowieść o małej Eskimosce i jej przyjacielu reniferze.
Westchnął ciężko.
- Jeszcze ci się nie znudziła? - zdziwił się.
Pokręciła głową. To była jej najbardziej ukochana książka na
świecie. Bo mama czytała ją jej każdego wieczoru.
- Ani trochę - odrzekła.
Angus jeszcze raz westchnÄ…Å‚ z rezygnacjÄ…. Po raz kolejny
będzie musiał brnąć przez śniegi Alaski. Ale co miał robić.
Otworzył książkę na pierwszej stronie.
- No dobrze, połóż się i zamknij oczy.
Poczekał, aż Vikki zrobi to, o co prosił. Zachichotała, naciąg
nęła kołdrę pod samą brodę i zacisnęła powieki.
- Gotowe - oznajmiła.
Pochylił się i zaczął czytać. A właściwie recytować z pamięci.
Rebekę przez całą noc dręczyły koszmarne sny.
Ponure wizje ciągnęły się bez końca. Za wszelką cenę starała
się obudzić, ale nie mogła. Sen nie wypuszczał jej ze swych
objęć, nie pozwalał otworzyć oczu, wyzwolić się z otulającego
ją śmiertelnego całunu.
Czyhało na nią wielkie niebezpieczeństwo, jej życie było
zagrożone.
Targał nią strach, który rozrywał jej żebra, dławił, pozosta
wiał na jej ciele bolesne rany.
Kiedy wreszcie udało jej się obudzić, drżała i była mokra od
potu. Czuła się tak, jakby przebiegła setki kilometrów. Jakby
uciekała przed czymś, co i tak w końcu ją dopadnie.
Zaczerpnęła głęboko powietrza, usiadła i chwyciła dłońmi
skronie, jakby chciała uciszyć rozedrgane nerwy. Bolała ją gło
wa. Robiło jej się na przemian gorąco i zimno. Zapach bluzy,
którą miała na sobie, przy wiódł jej na myśl Angusa. Dzięki temu
trochę się uspokoiła.
To przecież sen, tylko sen, powtarzała w duchu. Mroczna
wizja, wywołana wydarzeniami i lękami minionego dnia. Nic
poza tym.
A może jednak za tą senną marą kryło się coś jeszcze? Coś,
z czego na razie nie zdawała sobie sprawy?
Może w jej podświadomości pozostał ślad prawdziwych zda
rzeń? I dzięki temu przypomni sobie wszystko?
Roztrzęsiona i pogrążona w myślach, dopiero po dłuższej
chwili uprzytomniła sobie, że nie jest sama. Był tu jeszcze ktoś,
kto bacznie ją obserwował.
Zadrżała, gdy zorientowała się, że w kącie pokoju stoi Vikki.
Przyłożyła dłonie do piersi, jakby chciała uciszyć oszalałe serce.
- Och, Vikki, przestraszyłaś mnie - zwróciła się do dziew
czynki.
Mała podeszła bliżej.
- Nie chciałam - usprawiedliwiała się. - Ale tak głośno wo
łałaś o pomoc.
Rebeka zaniepokoiła się, czy jej krzyk nie zaalarmował całej
okolicy.
- Przepraszam - powiedziała. - Obudziłam cię?
Nie wyglądało na to. Dziewczynka była już ubrana i potrząs
nęła głową.
- Miałaś jakieś straszne sny? -spytała.
- Koszmarne. - Rebeka wciąż jeszcze czuła, jak serce pod
chodzi jej do gardła.
Vikki nie widziała w tym niczego niezwykłego.
- Mama też miewała okropne sny - powiedziała. - Mówiła,
że znikają wraz z nastaniem dnia.
Odzyskując spokój, Rebeka uśmiechnęła się do dziewczynki.
- Twoja mama była bardzo mądra - zauważyła.
- O tak - skwapliwie przyznała Vikki. Widać było, że ucie
szyły ją te słowa. Jedna z dzielących je barier została usunięta.
Mała uśmiechnęła się do Rebeki z wyrazną sympatią.
Był już dzień. Przez okno wpadały promienie słońca. Mogło
się zdawać, że wczorajszy deszcz był tylko wytworem
wyobrazni Rebeki. Popatrzyła na dziewczynkę.
- Jak długo tu jesteś?-spytała.
Czas nie miał dla Vikki większego znaczenia. Przejmowali
się nim tylko dorośli.
- Od kiedy Angus wyszedł - odparła. - Powiedział, żebym
ciebie pilnowała. - Jej ton wskazywał, że traktuje to polecenie
jak misjÄ™ specjalnÄ….
Przy telefonie na nocnej szafce stał zegarek. Rebeka spojrza
ła na tarczę. Było dziesięć po ósmej. Coś jej zaświtało. Miała
dziwne uczucie, że jest pózno. Czyżby była rannym ptaszkiem?
A może o tej godzinie powinna już zaczynać pracę?
Nie wiedziała. Znów otoczyła ją pustka. Westchnęła.
- Czy może mówiłam coś przez sen? - zapytała gorącz
kowo.
- Uhm.
Niewiele dowiedziała się z tej odpowiedzi. Odrzuciła kołdrę
i usiadła na brzegu łóżka.
- Dokąd poszedł twój tata? - Vikki wzruszyła ramionami. -
A mówił, kiedy wróci? - Dziewczynka zareagowała tak samo. -
Jadłaś już śniadanie? - spróbowała z innej beczki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona Główna
- 368. Winston Anne Marie Zdobyć córkę pastora
- GR431. Winston Anne Marie Po deszczu jest słońce
- Blawatska Helena Klucz do Teozofii t2
- brust steven yendi
- Roberts Nora Jedyna taka noc Dom na Gwiazdkć™, Niczego wić™cej nie pragnć™
- Krentz Jayne Ann Wynajć™ta narzeczona
- (57) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... ZśÂ‚oty Bafom
- Maria Lafayette Ksi晜źna de Cleves
- Stage 6
- Shreve Anita Historia pewnego lata
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gruba-baba.pev.pl