[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wyślę swojego szóstego wojownika przeciw ich przywódcy tak, jakby był moim najlep-
szym, a pozostałych wewłaściwej kolejności.
 Ale twój pierwszy nigdy się nie zgodzi walczyć po szóstym!
 Wykona moje rozkazy, choćby nawet czuł się urażony  odrzekł Tor.  Spotka się
z ich drugim i pokona go, potem mój drugi pokona ich trzeciego, a na koniec piąty szóstego.
 Ale ich pierwszy. . .
 Pokona tylko mojego szóstego, który prawdopodobnie przegrałby z każdym innym prze-
ciwnikiem. Nie potrzebuję go.
 I będziesz miał dziesięciu wojowników, a jemu zostanie tylko dwóch  dokończył Sos
 mimo że na początku jego grupa była lepsza od twojej.
Tun rozdziawił szeroko usta, po czym zrozumiał i roześmiał się. Nie był głupi.
 Zapamiętam to sobie!  zawołał. Nagle posmutniał.  Tylko. . . co będzie, jeśli ich
najlepszy zechce walczyć tylko z moim najlepszym?
 Skąd się dowie, który to?  zapytał Tor.
 A skąd ja znam jego tabele?
Zgodzili się, że aby podobna strategia mogła być skuteczna, trzeba mieć zwiadowcę i że
najlepszy byłby tu jakiś doświadczony wojownik, zbyt stary, by walczyć w Kręgu. Po chwili
wszyscy zaczęli z zapałem wymyślać podobne problemy i dawać je sobie nawzajem do rozwią-
82
zania. Ze składu gier w gospodzie przynieśli domino i wykorzystali je do układania sytuacji tak-
tycznych. Większa liczba oczek oznaczała większą sprawność w Kręgu. Wkrótce okazało się,
że Tor jest w tym najlepszy; potrafił poprzez pertraktacje znalezć drogę wiodącą do zwycięstwa
w niemal każdej sytuacji. Sos rozpoczął tę rywalizację, lecz jego uczniowie go prześcignęli.
Pokazał im, jak zwyciężać przy użyciu rozumu, gdy nie mogli tego dokonać za pomocą
brutalnej siły. Czuł z tego powodu spore zadowolenie.
W drugim miesiącu, gdy tabele były już ustalone, rozpoczęła się rywalizacja między po-
szczególnymi rodzajami broni. Doradcy obmyślali subtelniejsze sposoby na pokonanie wszyst-
kich przeciwników. Pomiędzy członkami każdej grupy zdążyła się już wytworzyć więz i pra-
gnęli oni wykazać swą wyższość nad pozostałymi zespołami.
Sos wyznaczył ludzi do zapisywania wyników: jeden punkt za zwycięstwo, zero za porażkę.
Niektórzy śmiali się na widok dorosłych mężczyzn trzymających w ręku ołówek i blok papieru
na podobieństwo skrybów, jakich spotykano wśród Odmieńców. Wkrótce zadanie to przejęły
kobiety. Uprosiły one Sosa, aby pokazał im, jak się oznacza poszczególne rodzaje broni, by
można było zapisywać wyniki rywalizacji na publicznej tablicy. Zaproponował im, by rysowały
symbole: uproszczone wizerunki miecza, maczugi i innych narzędzi walki, a pod nimi kreski
w grupach po pięć, aby ułatwić porównanie. Codziennie widziano, jak mężczyzni udają się pod
tablicę, aby radować się swymi zwycięstwami lub rozpaczać z powodu spadku w tabeli. Gdy
liczba piątek stała się zbyt wielka i zaciemniała obraz, kobiety opanowały bardziej dogodne
cyfry arabskie. W ślad za nimi to samo uczynili mężczyzni. To była korzyść, jakiej Sos nie
przewidział: plemię uczyło się rachować. Pewnego razu, przechodząc obok małej dziewczynki,
83
zauważył, że obliczyła ona na palcach liczbę zwycięstw odniesionych w ciągu dnia przez grupę
jej ojca, po czym wzięła w rękę ołówek i zapisała pod symbolem miecza liczbę  56 .
Wtedy zrozumiał, jak łatwo byłoby poprowadzić kurs podstaw matematyki, a nawet sztuki
pisania. Koczownicy byli analfabetami, ponieważ nie mieli powodów, by uczyć się czytać i pi-
sać. Gdyby zaistniała taka potrzeba, sytuacja szybko uległaby zmianie. Sos był jednak na razie
zbyt zajęty, by coś w tej sprawie zrobić.
Sztylety, jako najmniej liczna grupa, były w niekorzystnej sytuacji. Dowódca skarżył się
Sosowi, że gdyby nawet wszyscy z ich piątki wygrali wszystkie walki, to i tak nie mogliby
dorównać mieczom, które mogły przegrać większość pojedynków i mimo to zakończyć dzień
z większą liczbą punktów. Sos uznał, że skarga jest słuszna, i pokazał ludziom, jak obliczać
punkty przypadające na jednego wojownika. To zmusiło go do rozpoczęcia lekcji matematyki;
chciał nauczyć kobiety obliczania średniej. Przyłączyła się do nich Sola, która nie była najbar-
dziej pojętną z obecnych, lecz jako samotna miała najwięcej czasu, zdołała się więc nauczyć
tej czynności wystarczająco dobrze, by udzielać pomocy innym. Sos doceniał to, jednakże jej
bliskość go niepokoiła. Była zbyt piękna i  gdy coś wyjaśniał  siadała zbyt blisko niego.
W Kręgu działy się dziwne rzeczy. Odkryto, że najlepsze miecze nie musiały być wcale
skuteczne przeciw nie wyszkolonym maczugom, a ci, którzy dobrze sobie radzili z maczugami,
mogli być słabi przeciw drągom. Doradcy, którzy pierwsi zorientowali się, że należy zmieniać
kolejność w zależności od przeciwnika, zdobyli dla swych grup wiele punktów.
Pewnego razu Tyl zauważył, jak Tor siedzi w namiocie ustawiając domino, i roześmiał się.
Potem, gdy dostrzegł, że Tor potrafi za pomocą swych notatek obmyślić nadzwyczaj skuteczną
84
strategię, przestał się śmiać. Mimo że z początku trzymał się z boku, gdyż sądził, że jego pozycji
należy się szacunek, kiedy ujrzał postępy, jakie osiągnięto, zdecydował się przyłączyć. Nikt nie
mógł sobie pozwolić na lenistwo. Już teraz niektórzy z wojowników z grupy mieczy mogli się
z nim równać umiejętnościami. Nadeszła nawet chwila, gdy ujrzano go rozmyślającego nad
dominem.
W trzecim miesiącu zaczęli ćwiczenia parami. Dwóch mężczyzn walczyło w Kręgu prze-
ciwko dwóm i musieli ich pokonać jako zespół.
 Czterech ludzi w Kręgu?  zapytał zgorszony Tyl.  Co to za szarada?
 Słyszałeś kiedyś o plemieniu Pita?
 Nie.
 To bardzo potężna wspólnota daleko na wschodzie. Aączą swe miecze w pary, podobnie
maczugi czy drągi. Nie wchodzą do Kręgu w pojedynkę. Czy chcesz, aby ogłosili, że pokonali
nas?
 Nie!
Wrócili do ćwiczeń.
Ze sztyletami i pałkami nie mieli większych problemów, ale drągi często zaczepiały się
o siebie, a wojownicy szeroko wymachujący maczugami i mieczami mogli z równą łatwością
zranić swych partnerów, jak i przeciwników.
Pierwszy dzień ćwiczeń parami kosztował ich wiele. Tabele ponownie uległy zmianie,
gdy zespół złożony z dwóch najlepszych mieczy został haniebnie pokonany przez dziesiąte-
go i piętnastego. Dlaczego? Najlepsi wojownicy walczyli każdy po swojemu, natomiast słabsi
85
mądrze dobrali się w parę, wzajemnie uzupełniając swój styl: agresywny, choć lekkomyślny
atak wsparty nieruchawą, lecz pewną obroną. Dwaj najlepsi wpadali na siebie nawzajem i blo-
kowali swe uderzenia, gdyż nie potrafili odróżnić przyjaciela od wroga, i w ten sposób gładka
współpraca słabszych wojowników zatriumfowała.
Ponownie rozpoczęto rywalizację międzygrupową, kierując się zmienioną tabelą, a na ko-
niec zaczęto tworzyć dwójki mieszane: miecz z maczugą czy sztylet z drągiem, aż wreszcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl