[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zostań, jeżeli nie dla mnie, to dla Cassie
- nalegał. - I dla Bustera. Przynajmniej spokojnie poleży w
szpitalu.
- Wystarczy! Jesteś chyba najgorszym, manipulującym,
podstępnym...
- Czy to znaczy, że się zgadzasz?
- Dla Cassie i Bustera. Daję ci tydzień, a właściwie pięć dni.
Potem będziesz musiał sobie radzić sam.
- Powiem ci szczerze, że kamień spadł mi z serca. Tkwiłem w
tym łóżku i cały czas myślałem, jak Jake zajmie się Cassie,
mając na głowie Silvercreek. Już chciałem dać nogę, ale
przywiązali mnie do tej machiny. - Buster ruchem głowy
wskazał skomplikowaną konstrukcję z krążków i linek. - To
nowy gadżet, który na mnie wypróbowują. Wprost uwielbiają
bezkarnie maltretować starych, bezbronnych ludzi.
Z trudem zachowała powagę. Trudno było spotkać kogoś, kto
z bezradnością miałby tak niewiele wspólnego, jak Buster
Greaves. Już od windy Cassie, Jake i ona słyszeli jego donośny
głos. Lekarz i grupa praktykantów stali z szeroko otwartymi ze
zdumienia oczami, a dziadek w barwnej i dosadnej
RS
63
angielszczyznie tłumaczył im, co myśli o świecie medycyny i jej
podejrzanych praktykach.
- Kiedy wracasz do domu? - Cassie przewiesiła się przez
poręcz łóżka, z niepokojem patrząc na kroplówki i plątaninę
przewodów.
- Niedługo, złotko. - Buster pogłaskał ją po głowie. - Ci
szarlatani chcą się upewnić, że ich druciki będą trzymały moje
kości. Potem pozwolą mi wyjść.
- Poza tym, że podobno nie okazują ci należytego szacunku,
to jak cię traktują? - spytała rozbawiona Dani.
- Jak kalekę, do cholery! - burknął. - Nie robić tego, nie robić
tamtego. Widziałaś tę gromadkę. %7ładen z nich nie dorósł do
tego, by się golić. Doktor przyprowadził ich, by zdobyli
doświadczenie w geriatrii. Doświadczenie w geriatrii! Już
miałem im pokazać, co to geriatria.
- Zniosłeś operację jak dwudziestolatek - powiedziała Dani. -
Jeżeli wszystko będzie dobrze, wrócisz do domu pod koniec
miesiąca.
Ale nie na własnych nogach, dodała w myślach. Buster też o
tym wiedział. Miną całe tygodnie, nim pogruchotane kości się
zrosną. Dopiero po długotrwałej i bolesnej rehabilitacji będzie
mógł myśleć o samodzielnym chodzeniu.
- Nie wiem, czy wytrzymam - mruknął ponuro.
- Dlaczego po prostu nie korzystasz z tego, co masz? -
zachęcał go Jake. - Leż i pozwól innym ci usługiwać.
- Gdybyś wisiał tutaj związany jak szynka do wędzenia, w
rozciętej z tyłu koszuli, która powiewa i odsłania cztery litery, to
wcale nie czułbyś się tak rozkosznie zrelaksowany!
- Podpiszę porozumienie - oznajmił cicho Jake.
- Jakie porozumienie? - dopytywał się Buster.
- Z Dani.
- Nareszcie się żenisz!
- Ale nie z nią, tylko z jej klientką.
RS
64
- Mhm... - Dziadek spojrzał badawczo na Dani. - Dlaczego nie
wyjdziesz za niego? To naprawdę marnotrawstwo, oddawać go
drugiej. Mogłabyś trafić sto razy gorzej.
- Wiem, ale w tej chwili nie szukam męża
- powiedziała z uśmiechem, unikając wzroku Jake'a.
- Masz szansę zdobyć wspaniałą kobietę, tylko musisz
rozegrać to dobrze - pouczał go Buster. - Zalecaj się tak, jak cię
uczyłem, a może zmieni zdanie.
- Buster! - uciszała go Dani ze śmiechem.
- Z mojego polecenia powinni cię zatrudnić w ManHunters
Incorporated jako swatkę. Masz upór, którego ta praca wymaga.
- Próbuję zdobyć najlepszą partię dla wnuka, to wszystko -
zaprotestował. Raptem jego spojrzenie powędrowało do drzwi, a
twarz rozjaśnił uśmiech.
Do pokoju weszła elegancka i atrakcyjna kobieta. Miała już
sporo ponad pięćdziesiąt lat, uduchowioną twarz i spokojne
niebieskie oczy.
- Cześć, pani Wilson - powitała ją radośnie Cassie. - Przyszła
pani odwiedzić dziadka?
- Cześć! Chciałam go trochę podtrzymać na duchu. -
Pochyliła się i cmoknęła Bustera w policzek.
- Tatusiu, pani Wilson jest po prostu... Jake objął ją mocno i
dłonią zasłonił jej usta.
Potem przykucnął, by jej coś wytłumaczyć na ucho. Oczy
Cassie robiły się coraz większe. W końcu energicznie pokiwała
głową. Wtedy ją puścił, a Cassie w zamyśleniu obserwowała
nauczycielkę.
- Pani musi być tą słynną Dani Ross. - Beth uśmiechnęła się
ciepło. - Chyba paliły panią uszy przedwczoraj wieczorem.
Cassie i Buster nie mówili o niczym innym, tylko o nowej
kobiecie w życiu Jake'a.
- Miło mi panią poznać. - Dani była zmieszana.
- Jake opowiadał mi, jak pani świetnie pracuje z dziećmi. Ta
sztuka, którą wystawiacie, bardzo mnie zaciekawiła.
RS
65
- Okazało się, że wymaga więcej pracy, niż myślałam. Może
w przyszłym roku skorzystałabym z pani pomocy. Potrzebny mi
ktoś z takim talentem do szycia kostiumów.
- Przykro mi, ale niestety muszę wracać do Toronto.
- Och, przepraszam. Myślałam, że pani i Jake... To znaczy,
dano mi do zrozumienia... Buster mówił...
- Proszę mnie nie przepraszać. Ja też całkowicie tracę
orientację, gdy jestem z tą trójką. Przyjechałam tylko na krótko.
Jestem... przyjacielem domu.
- Bardzo bliskim przyjacielem - dodał Jake, bezczelnie
puszczając do niej oczko.
- Powinniśmy chyba pójść - powiedziała stanowczo.
- Musimy już spadać? - Cassie spojrzała na Jake'a.
- Iść, nie spadać, kruszynko. Przyjdziemy jutro.
- Do widzenia, dziadku. Szkoda, że nie wracasz z nami. -
Cassie mocno objęła Bustera.
- Ja też żałuję, mileńka. - Pocałował ją w policzek.
- Słuchajcie się Dani, zrozumieliście?
Jake wziął Cassie na barana. Pisnęła z zachwytu i na chwilę
przynajmniej zapomniała o tym, że Buster musi zostać w
szpitalu. Dani ruszyła za nimi do drzwi. Pod wpływem impulsu
cofnęła się, by pocałować Bustera.
- Dbaj o siebie i nie podrywaj pielęgniarek.
- Opiekuj się moim wnukiem, póki tu jestem, dobrze?
- Przyrzekam. - Uścisnęła jego powykręcane reumatyzmem
palce. - Nie martw się o nich.
- Jesteś dobrą kobietą. - Patrzył jej prosto w oczy. - Powinnaś
się zastanowić nad tym, co mówiłem.
- Z uporem trwasz przy swoim. - Pąsowa z zażenowania, Dani
zwróciła się do Beth: - Miło mi było poznać panią. %7łyczę
sukcesu w dniu premiery.
- Ależ chyba obejrzy pani nasze przedstawienie?
- No, nie wiem, czy...
RS
66
- To już w przyszłym tygodniu. Rozmawiałam z lekarzami.
Pozwolą mi wziąć Bustera na wózku inwalidzkim. Gdyby
jeszcze pani przyszła... - Uśmiech zniknął z jej twarzy. - Cassie
tęskni za matką. Inne dzieci niekiedy dokuczają jej z tego
powodu. Udaje tylko, że ją to nic nie obchodzi. Proszę mnie zle
nie zrozumieć, ale dzięki pani obecności ten wieczór na pewno
utkwiłby jej w pamięci. Niekiedy robię się nachalna. Mam
nadzieję, ze mi pani wybaczy.
- Hej, Dani! Tata ma kupić lody! Chodz szybko! - wołał
Cassie z głębi korytarza.
- Obiecuję, że się postaram. Do jutra, Buster.
- A więc, jak oceniasz sytuację? Ma do niego słabość, czy
nie? - Jake nalał sobie gorącej kawy i przyszedł z kubkiem w
ręku do kuchennego stołu.
- Czy miałbyś coś przeciwko temu, gdyby to była poważna
sprawa? - Dani uniosła głowę znad obieranych kartofli.
- Dlaczego? Oczywiście musielibyśmy wiele zmienić w
naszym życiu, ale Busterowi należy się trochę szczęścia.
- Właściwie to on cię wychował.
- Matka miała szesnaście lat, kiedy mnie urodziła. Czy Buster
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona Główna
- Elise Title Najlepsza narzeczona
- Horton Naomi Czysta chemia(1)
- Sandemo Margit Saga O CzarnoksićÂśźniku 10 Echo
- Harrison, Harry B2, Bill en el Planeta de los Cerebros Emb
- Farmer, Philip Jose Time' s Last Gift
- Brockway Connie Sezon na panny mśÂode
- Barry Maxine Karaibski pśÂomieśÂ
- P114
- Mullins Eustace, Nowa historia śąydow
- Swami_Rama_ _Medytacja_i_jej_praktykowanie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gruba-baba.pev.pl