[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dzięki Stevenowi.
Chadwick uniósł brwi. Następnie pochylił się i złożył na ustach Holly
pocałunek. W oczach migotały wesołe iskierki.
- Tę perukę będziemy przechowywać na strychu i strzec jak skarbu.
Obchodząc złote gody, opowiem naszym dzieciom, jak mnie wrobiłaś w
małżeństwo. Zobaczysz - zażartował - będą cię wytykać palcami i mówić
 Wstyd, wstyd! - Wyciągnął zza pleców jeden z kapeluszy kowbojskich
Lance'a Trainora i wcisnął go jej na głowę. - Masz.
Holly zwinęła się ze śmiechu.
- Zrób to, a powiem im, że ożeniłeś się ze mną tylko po to, by udowodnić,
że masz androgeny.
Rozciągnął się na łóżku, biorąc ją w ramiona,
- Ile będziemy mieć dzieci?
- Trójkę - postanowiła, zmysłowo pocierając jego gołą nogę. - Chłopca,
dziewczynkÄ™, a co do trzeciego, to siÄ™ zobaczy.
Pokręcił głową.
- To niesprawiedliwe. Pójdzmy na kompromis. Dwóch chłopców i dwie
dziewczynki. %7ładne peruki. Proste blond włosy. Dziewczynki będą podobne do
ciebie, a chłopcy do mnie.
- Umowa stoi - zgodziła się, po czym pomyślała o swej karierze. - A jeśli
chciałabym pracować? Może będzie brakowało mi prac badawczych.
- No to będziesz pracować. Nigdy nie stanę ci na drodze.
- I nie będziesz mi rozkazywać? - Pociągnęła za włosy na jego piersi.
- Nigdy - obiecał sumiennie.
- Ani nie każesz mi pić kuglusiów-muglusiów.
- Nie przesadzaj - ostrzegł ją.
Holly wiedziała, kiedy się wycofać. Steven przypuszczalnie będzie jej
rozkazywał do końca życia. Ona przeciwstawi się, jeśli będzie tego chciała, a
czasami ulegnie. Nazywało się to pójściem na kompromis. Albo miłością.
- Nie będę - obiecała.
Uśmiechnął się wiedząc, że mają w perspektywie wspaniałe życie
- Gdzie twój sok? - spytała, myśląc o przyszłych śniadaniach.
- Nie potrzebujÄ™.
- Dlaczego nie?
Tak naprawdę to Steven wypił swój w kuchni, ale chciał sobie z niej
pożartować.
- Androgeny, pamiętasz?
Przez całą noc się kochali i za każdym razem było wspanialej i bardziej
podniecajÄ…co.
- Czy kiedykolwiek pozwolisz mi o tym zapomnieć? - Usiadła,
eksponując pierś z koralowym czubkiem. Zanim zdążyła się okryć kołdrą,
ustami zakrył atlasowe ciało, ssąc je. Holly jęknęła.
- Nigdy - odparł, całując drugą pierś. - Podoba mi się ta okrutna i
niezwykła forma karania.
- Androgeny, co? Może chciałbyś to znów udowodnić?
- Co mi dasz, jeśli to zrobię?
Uwielbiała jego głęboki głos, szczególnie gdy stawał się ochrypły, tak jak
w obecnej chwili.
- Siebie - obiecała.
Patrzyła, jak powoli zdejmuje ręcznik. Usunęła z jego głowy ciemną
perukÄ™.
- A teraz, na czym to stanęliśmy? - spytał, rzucając niedbale kapelusz na
krzesło.
- Sądzę, że to jest etap, na którym ja ci co nieco pokazuję - zażartowała.
Oczy mu ściemniały, stając się ogniście niebieskimi.
- Rób, co chcesz - rozkazał. - Zniosę wszystko!
- To też? - szepnęła, odnajdując go pocałunkiem. Był zaskoczony.
Głos Stevena stał się szorstki.
- Szybko siÄ™ uczysz.
Z zadowoleniem ujrzała zaskoczenie w jego oczach.
- Mam dobrego nauczyciela.
- Twoje lekcje się nie skończyły.
Powoli przesunęła się wzdłuż jego ciała.
- Co chcesz dzisiaj robić?
Dotknął jej i Holly zaczęła ciężko oddychać.
- Trochę tego - mruknął, nie przerywając słodkich tortur - i trochę
tamtego.
Przesunęła rękę, słysząc jęk Stevena.
- Może zaczniemy od trochę tego?
Ranek spędzili w łóżku, kochając się. Telefon dzwonił czterokrotnie. Za
każdym razem naciągali na głowy kołdrę, jak dwójka niegrzecznych dzieci.
Steven nauczył ją, że kochanie się mogło być zabawne, powolne i
zmysłowe, albo też szybkie i gwałtowne, za każdym razem inne, za każdym
razem doprowadzające ją niemal do szału.
Kiedy już minęło południe, Chadwick wyskoczył z łóżka, ciągnąc za sobą
kołdrę.
- Wstawaj, księżniczko. Umieram z głodu. Mam nadzieję, że umiesz
gotować?
- Jestem fantastyczną kucharką i dobrze o tym wiesz. Ponieważ byłeś dla
mnie tak miły, zrobię ci owsiankę - zażartowała. Jego reakcja była do
przewidzenia.
- Co! Cofam ofertę. Nie przejdę przez życie bez jajek na bekonie. Ani bez
pasztecików... i bez ciasteczek na zakwasie... i...
- Czy ty żenisz się ze mną dla moich zdolności kulinarnych?
Potarł brodę, zastanawiając się.
- Nie wiem - odparł, udając, że się dąsa. - Zaniepokoiłaś mnie. Może
cofnÄ™ ofertÄ™.
- W takim razie, dzieciaczku, oboje przygotujemy śniadanie. Ja się zajmę
jajkami na bekonie, a ty nakryjesz do stołu.
Holly lustrowała bałagan w pokoju. Przypominał pobojowisko. Na
podłodze leżały ubrania, na krześle kapelusz Lance'a Trainora, a peruka
wystawała spod łóżka. Steven zobaczył grymas na twarzy Holly.
- Nie przejmuj się tym - powiedział, podchodząc do chaosu z typową
nonszalancjÄ…. - Hortense posprzÄ…ta, gdy jutro przyjdzie.
- Nie przyjdzie - odparła bez zastanowienia.
Steven powróciÅ‚. CichÄ… uwagÄ™ usÅ‚yszaÅ‚ bÄ™dÄ…c już w dro¬dze pod
prysznic. Mrowienie z tyłu szyi spowodowało, że zawrócił do sypialni.
- Skąd wiesz, że nie przyjdzie?
- Wiem na pewno - stwierdziła Holly beztrosko - że Hortense rzuci pracę.
Widzisz, ona ma zamiar wyjść za mąż.
Przeklął cicho. W oczach widniał grozny blask.
- Za mąż, mówisz?
Holly wskazała na trzeci palec prawej ręki, poruszając nim dla
zwiększenia wrażenia. Nieomal śmiejąc się, powiedziała znaczącym głosem:
- Właśnie miałam opowiedzieć ci o Hortense.
Steven podszedł do łóżka z podejrzliwą miną.
- Co ona zamierza zrobić ze swymi dorosłymi dziećmi... wezmie je ze
sobą w podróż poślubną?
Holly spojrzała na niego i rzuciła się po kołdrę. Steven twardo postawił na
niej nogę, uniemożliwiając Holly podniesienie jej z podłogi. Leżała bezbronna,
trzęsąc się ze śmiechu. Nie w ten sposób wyobrażała sobie powiedzenie
Stevenowi, że stracił sprzątaczkę.
- Ojej - zawołała bezradnie. - Teraz pewnie nie będziesz chciał się ze mną
ożenić. W końcu trudniej o dobrą sprzątaczkę, niż o dobrą żonę, prawda
kochanie?
Spojrzenie Stevena przesunęło się niżej. Powoli przetaczała się przez
niego fala namiętności.
- Pewnie to kolejny krok Diggera?
- Tak... mogę dodać, że jeden z bardziej świńskich. Kochanie, ale ty
zostawiasz po sobie bałagan!
- Te liściki! - krzyknął Steven. - To ty mi je zostawiałaś. To ty nawet
kazałaś mi zapłacić podwójnie, ty mała żmijo. Spodziewam się zwrotu
pieniędzy.
Holly schyliła się, by spróbować zakryć się kołdrą. Nie mogła jej
przyciągnąć.
- Trzeba było kazać ci płacić potrójnie - wysapała. - Gdyby nie ja, Digger
wprowadziłby prawdziwego szpiega do twojego domu. I co byś wtedy zrobił?
Zginając kolano, Steven oparł się na łóżku, przyciągając Holly z
powrotem do siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl