[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ostentacyjnie chłodne.
- Caro?
- Słucham? - Ponownie skierowała na niego wzrok.
- Podejdz tu.
Dwa słowa, proste polecenie i zarazem pokusa nie do odparcia. Zbliżyła się
do Byrona. Czuła, jak płoną jej policzki, a dłonie pokrywają się wilgocią.
- Tak? - spytała chrapliwym głosem.
Wyciągnął rękę i delikatnie założył jej kosmyk włosów za ucho. Jego palce
nieco dłużej niż to było konieczne zatrzymały się na wrażliwej skórze szyi. Cara
wstrzymała oddech, poczuła, jak uginają się pod nią nogi.
Pochylił głowę i pocałował ją w usta. Ta delikatna pieszczota zdumiewająco
mocno ją rozbudziła, lecz Byron natychmiast się cofnął.
- Dobranoc. Miłych snów.
Nie odpowiedziała. Odwróciła się na pięcie i wyszła chwiejnym krokiem.
Różany pokój niedawno przemalowano na perłowo, lecz nazwa pozostała.
Cara odrzuciła miękką kołdrę i wsunęła się do pościeli o oszałamiającym zapachu
lawendy.
Liczyła minuty, aby szybciej zasnąć, lecz nie potrafiła się odprężyć. Przez
cały czas słyszała hałaśliwe rozmowy zebranych gości, przed oczyma miała ich
twarze. W końcu obróciła się na bok, przycisnęła twarz do wonnej poduszki i
zastanowiła się, czy Byron już śpi. Wyobraziła sobie jego smukłą sylwetkę
zajmującą większą część sofy w gabinecie, długie nogi zwisające poza krawędz
mebla i ręce machinalnie wyciągające się ku niej, choć jej tam nie było.
- 46 -
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Dom tętnił życiem od samego rana. Cara otworzyła oczy i ujrzała przed sobą
dwie wyraznie zainteresowane, takie same buzie. Blizniaczki miały identyczne
piżamy w grochy pasujące do ich niebieskich oczu i jasnych włosów.
- Jest pani naszą ciocią? - spytała jedna z dziewczynek.
Cara usiadła, odgarnęła włosy z twarzy i posunęła się, aby zrobić miejsce na
łóżku. Blizniaczki wgramoliły się na materac, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie jestem pewna - wyznała szczerze. - Co prawda byłam żoną waszego
stryjka, ale nie wiem, czy nadal przysługuje mi tytuł waszej cioci.
Druga dziewczynka patrzyła na nią przenikliwie.
- Dlaczego nie jest już pani żoną stryjka Byrona? - zapytała podejrzliwie.
Cara przełknęła ślinę.
- Nie musi nam pani mówić - zauważyła druga, mniej bezpośrednia
blizniaczka, i obrzuciła siostrę surowym spojrzeniem. - Mama powiedziałaby, że to
nie nasza sprawa.
- Ale to jest nasza sprawa, Kirstie - upierała się Katie. - Jak inaczej mamy się
dowiedzieć, jak się do niej zwracać?
- Możecie mówić do mnie Cara - zaproponowała. - To na jakiś czas załatwi
sprawÄ™, prawda?
Katie zerknęła na nią chłodno.
- Nasza nauczycielka, pani Cuthbert, powtarza, że dzieci nigdy nie powinny
się zwracać po imieniu do dorosłych.
- Ale nie musimy jej o niczym mówić - dodała Kirstie przebiegle. - To
będzie nasz mały sekret.
- Caro, lubisz sekrety? - spytała Katie i przysunęła się odrobinę bliżej.
- Sekrety...? - zawahała się Cara.
- Ja mam sekret - wyznała Kirstie konspiracyjnym szeptem.
- Tak? - Cara nie była pewna, jaką rolę powinna odgrywać w tej sytuacji,
więc postanowiła ograniczyć swój wkład do absolutnego minimum.
Kirstie przysunęła się bliżej i przyłożyła pulchną rączkę do ucha Cary.
- Ciocia Fliss spodziewa się następnego dziecka - obwieściła.
- Och!
- A ja mam lepszy sekret - pochwaliła się Katie.
- Wcale nie.
- 47 -
S
R
- Właśnie że tak. Pamiętasz? Mówiłam ci dawno temu. Kiedy Megan Fry
pocałowała stryjka Byrona w jego urodziny. - Spojrzała uważnie na Carę.
- Ale ohyda.
- Hm...
- Ona go kocha - zakomunikowała Kirstie. - Słyszałam, jak babcia mówiła to
mamusi.
- Ale... - Cara powiodła wzrokiem od jednej dziewczynki do drugiej i
zamknęła usta.
- Ja jej nie lubię. Za bardzo czuć od niej perfumami i w dodatku ciągle nas
poklepuje. Kiedy ostatnio przyjechała zatrzymać się u babci i dziadka, to rozbolała
mnie głowa.
Cara poczuła, jak jej usta niebezpiecznie drżą. Postanowiła szybko zmienić
temat, zanim ulegnie pokusie wyciągnięcia od dziewczynek dodatkowych
informacji.
- Lubicie historyjki? - spytała. Buzie rozpromieniły się.
- Uwielbiamy.
- To dobrze. - Cara otoczyła rękoma ramiona blizniaczek. - Dawno, dawno
temu żyła sobie mała dziewczynka, której bardzo doskwierała samotność. Nie
miała braci ani sióstr, a tata odszedł, zanim się urodziła. Jej mama też była
samotna. Tak samotna, że prawie nie zwracała uwagi na córkę. Karmiła ją tylko i
na nią burczała, gdy dziewczynka zrobiła coś niewłaściwego. A któregoś dnia
nakrzyczała na nią. Dziewczynka nie rozumiała, dlaczego mama jest taka
rozgniewana, więc próbowała być wyjątkowo grzeczna, aby przypadkiem nie
rozzłościć mamy ponownie...
Zajęta snuciem opowieści Cara nie zwróciła uwagi, że otworzyły się drzwi
wejściowe i na progu stanął Byron. Dziewczynki niecierpliwie kręciły się na
miejscach.
- Mów dalej! - nalegała Katie.
- Co było potem? - dopytywała się Kirstie. Cara uśmiechnęła się z żalem.
- CiÄ…g dalszy nastÄ…pi...
- O, nie! - krzyknęła dramatycznym tonem Kane. - Nienawidzę ciągów
dalszych nastÄ…pi!
- Kiedy opowiesz nam więcej? - chciała wiedzieć Kirstie. - Dzisiaj
wieczorem? Przed snem?
- Dobrze - zgodziła się Cara. - Resztę usłyszycie wieczorem.
Dziewczynki odwróciły się ku stryjkowi.
- 48 -
S
R
- Ciocia Cara opowiada nam historię z ciągiem dalszym - obwieściła Kirstie.
- Czy ja też będę mógł jej posłuchać? - zapytał Byron wprost.
- Nie - zaprzeczyła Katie stanowczo. - To historia dla dziewczynek. Prawda,
ciociu?
Cara dochodziła do siebie po tym, jak dwukrotnie usłyszała, że jest ciocią.
- Sama nie wiem...
- Tylko dla dziewczynek. Tak to bywa, stryjku Byronie - westchnęła Katie i
uśmiechnęła się chytrze.
- Ty łobuzico - mruknął i połaskotał ją.
Kirstie momentalnie skorzystała z okazji i połaskotała go w odwecie za
siostrę. Cara mimowolnie pisnęła, gdy przypadkowo została połaskotana po
febrach.
- Ach, ty... - Dzgnęła palcem twardy brzuch Byrona.
Dziewczynki zachichotały, kiedy stryjek z błyskiem w oku ponownie ruszył
na CarÄ™.
- Dość! Przestań! - jęknęła.
Nogi zaplątały jej się w pościel, więc nie miała szans na ucieczkę. Twarz
Byrona znalazła się niebezpiecznie blisko. Oczy błyszczały mu z emocji. Cara
wstrzymała oddech, kiedy odezwał się do blizniaczek:
- Dziewczynki, babcia przygotowała dla was śniadanie na parterze. Może
zejdziecie coś przegryzć, a ja nauczę ciocię Carę, jak skutecznie łaskotać?
Rozbawione blizniaczki natychmiast rzuciły się pędem do wyjścia, a ich
śmiech jeszcze przez chwilę rozbrzmiewał na korytarzu i schodach.
Byron ponownie popatrzył na Carę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl