[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oburzenia, gdy tylko jej przełożony zniknął w biurze.
- Mam tego dosyć! - zawołała. - Naprawdę! Wiem, że zawsze wymaga od nas
największego zaangażowania, i zupełnie słusznie. Wiem też, że ma porywczy charakter.
Ale od dwóch tygodni jest po prostu nie do zniesienia! Wystarczy się uśmiechnąć, żeby
zrobił człowiekowi awanturę.
- A ja już zaczynałam myśleć, że wydaje się trochę mniej zestresowany - westchnęła
Jane. - %7łe przestał tak obsesyjnie koncentrować się na pracy, ale...
82
S
R
- Ktoś powinien z nim porozmawiać - oświadczyła Flo. - Praca na oddziale nagłych
wypadków jest wystarczająco ciężka bez ataków jego złego humoru. Ja też jestem już
zmęczona chodzeniem wokół niego na palcach.
Hanna z roztargnieniem kiwnęła głową, ale nagle zdała sobie sprawę, że Flo i Jane
patrzą na nią z nadzieją.
- O nie! - zawołała. - Nie ma mowy. Jestem młodą lekarką, tuż po studiach, a w
dodatku pracuję tu od niedawna.
- Tak, ale on cię lubi - stwierdziła Jane. - Jesteś jedyną osobą, wobec której nie
zachowuje się ostatnio w sposób arogancki.
- Dajcie mu trochę czasu - powiedziała Hanna bez większego przekonania. - A
zresztą, skoro tak się o niego martwicie, to porozmawiajcie z doktorem Mackayem. On
jest naszym szefem...
- Ale nie ma z niego żadnego pożytku - przerwała jej Floella. - Ty zrobiłabyś to o
wiele lepiej, Hanno. Jak powiedziała Jane, on cię lubi, a poza tym...
- Nie! - zawołała Hanna. - Przykro mi, ale nie porozmawiam z nim za żadne skarby
świata!
Przecież nie mogę tego zrobić, myślała, idąc w stronę sali zabiegowej. Jak
mogłabym rozmawiać z człowiekiem, który ostentacyjnie mnie unika? Jak mogę nawiązać
kontakt z mężczyzną, który przez cały czas bawi się zegarkiem, poprawia krawat albo
wygląda przez okno, byleby nie patrzeć w moim kierunku?
Tak było od dnia śmierci Gwen Ogilvie, odkąd powiedział jej nonszalanckim
tonem, że wcale nie myśli o swojej żonie.
Nie uwierzyła mu. Była wtedy wstrząśnięta i przerażona, ale im dłużej o tym
myślała, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że zrobił to celowo, chcąc, aby miała
o nim jak najgorsze zdanie. Choć nie rozumiała, dlaczego miałoby mu na tym zależeć.
Zastanawiała się czy tak już będzie zawsze. Czy ich rozmowy wykraczające poza
tematy zawodowe ograniczać się będą do zdawkowego  tak" lub  nie"? Czy już nigdy nie
będzie się mogła do niego uśmiechnąć, by nie pomyślał, że narzuca mu swą przyjazń?
Wszystko wyglądało zupełnie inaczej jeszcze przed dwoma tygodniami, kiedy
przyszła na świat mała dziewczynka urodzona w furgonetce. Wtedy czuła się z nim
związana i miała wrażenie, że on również darzy ją sympatią.
83
S
R
Teraz wolałaby, aby doktor Cunningham traktował ją równie szorstko jak
wszystkich innych pracowników oddziału. Nawet arogancja byłaby lepsza niż ten
narzucony przez niego chłodny dystans. Dowodziłaby tego, że przynajmniej dostrzega jej
istnienie.
- Widzę, że sprawy sercowe nie układają się najlepiej - rzekł cicho Elliot, stając
obok niej, by nikt go nie dosłyszał.
- Dobrze widzisz - odparła przez ściśnięte aż do bólu gardło.
- No cóż - westchnął. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że ten facet powinien pójść do
psychiatry.
- Czy nie sądzisz, że to raczej ja powinnam zbadać sobie głowę? - mruknęła
smutnym tonem.
- Jesteś dla niego o wiele za dobra; on nie zasługuje na taką kobietę jak ty - oznajmił
Elliot. - Prawdę mówiąc, od początku nie mogłem zrozumieć, co ty w nim widzisz, szcze-
gólnie kiedy masz w zasięgu ręki kogoś takiego jak ja.
Hanna wytarła nos i zdobyła się na blady uśmiech.
- Czy mam przez to rozumieć, że jesteś do wzięcia?
- Mógłbym być, gdybyś była mną choć trochę zainteresowana. - Uśmiechnął się, ale
w jego oczach nie było radości. - Powiem ci tyle, że Robert jest w tobie zakochany. On
może jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy, a może nie chce się do tego przyznać przed
samym sobą, ale...
- A więc jesteś jasnowidzem? - spytała, nie mogąc powstrzymać chichotu.
- Oczywiście - odparł, dumnie wydymając usta. - Nie wspominając już o tym, że
jestem skromny, nieśmiały, delikatny...
- I niebawem zostaniesz zwolniony, jeśli szybko nie wrócisz do pracy! - warknął
Robert, który nagle wyłonił się obok nich, a potem zniknął w gabinecie numer sześć.
Elliot milczał przez chwilę, a potem zwrócił się do Hanny z poważnym wyrazem
twarzy:
- Powiem tylko tyle, że jeśli on szybko nie zda sobie sprawy ze swojego uczucia do
ciebie, to niedługo nie będzie na tym oddziale ani jednego człowieka, który chciałby z nim
rozmawiać.
Hanna zagryzła wargi.
84
S
R
- Elliot, tu nie chodzi o mnie. Chciałabym, żeby tak było, ale to nieprawda. Nie
wiem, co mu jest, ale napady jego złego humoru nie mają ze mną nic wspólnego.
- Niech będzie, jak chcesz, moja droga - mruknął Elliot. - Ale tymczasem musimy
wracać do katorżniczej pracy i wytrwać przy niej aż do jedenastej.
Kiedy Hanna skończyła badać następną pacjentkę, też marzyła o tym, żeby była już
jedenasta. Drobna, wątła, pozornie słaba osiemdziesięciopięcioletnia staruszka zdążyła w
ciągu piętnastu minut skrytykować jej fryzurę, sposób ubierania się i kompetencje
zawodowe.
- Mój Boże, cóż za czarująca osoba! - mruknęła Floella, która przyszła pobrać krew.
- Trzeba obiektywnie przyznać, że ma silny artretyzm w dłoniach i stopach, a to
zapewne nie wpływa najlepiej na jej usposobienie - odparła Hanna. - Recepcjonistka
mówiła, że jest podejrzenie złamania nogi. Co o niej wiesz?
- Jej syn mówi, że upadła w domu tuż przed kolacją, a on przywiózł ją do nas, bo
boi się, że to może być złamanie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl