[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedział:  Nie trap się zbytnio. Nikomu nie uda się mnie zabić, jeśli los tego nie zechce; a jeśli
los tak będzie chciał, pomyśl, że żaden człowiek, który przyszedł na ten świat, przed losem nie
ucieknie. Zarówno tchórzliwy, jak odważny. %7ładen. Teraz wróć do domu, do swoich zajęć, zasiądz
ze służebnymi do wrzeciona i krosien. Niech o wojnie myślą mężczyzni, wszyscy mężowie Ilionu,
a ja najwięcej ze wszystkich". Po czym schylił się i podniósł z ziemi hełm, hełm z powiewającym
pióropuszem. My wróciłyśmy do domu. Idąc, Andromacha płakała i odwracała się bez ustanku.
Kiedy służebne ją ujrzały, wszystkie ogarnął wielki smutek. Wszystkie wy-buchnęły płaczem.
Opłakiwały Hektora, opłakiwały go w jego domu, płakały, choć jeszcze żył. Bo żadna z nich nie
spodziewała się w głębi serca, by żywy powrócił z bitwy.
51
Nestor
Zobaczyliśmy Hektora wybiegającego ze Skajskiej Bramy. Myśleliśmy, że wraca do walki, ale on
zrobił coś dziwnego. Przebiegł przed pierwszym rzędem swoich ludzi z opuszczoną włócznią,
nakazując im, by się zatrzymali. Wtedy Agamemnon także dał rozkaz Achaj om, by opuścili broń.
Oba wojska stanęły na wprost siebie, nagle za-milkłe, prawie nieruchome: wyglądały jak morze,
które pod pierwszym powiewem wiatru ledwie się marszczy. Pośrodku tego morza stanął Hektor i
przemówił głośno.
 Słuchajcie mnie, Trojanie, i wy, Achajowie, powiem wam to, co mam na sercu. Bogowie łudzą nas
swymi o-bietnicami, ale potem skazują nas tylko na cierpienia i nieszczęścia, i tak będzie, póki
Troja nie zwycięży lub nie będzie zdobyta. I dlatego mówię wam: jeśli jest taki wódz achajski,
który odważy się walczyć ze mną, wyzywam go na pojedynek: ja dzisiaj pragnę wyjść naprzeciw
memu losowi". Wojska trwały w milczeniu. My, achajscy wodzowie, patrzyliśmy sobie w oczy:
widać było, że boimy się podjąć wyzwanie, ale wstyd nam było je odrzucić. W końcu dał się
słyszeć kipiący gniewem głos Menelaosa.
 To jak, Achajowie, kim wy jesteście, niewiastami? nie myślicie, jakim okryjemy się wstydem, jeśli
nikt z nas nie podejmie wyzwania? Niech was ziemia pochłonie, ludzie, którym daleka odwaga i
sława, będę walczył za was i bogowie zdecydują, komu przypadnie zwycięstwo". Chwy-
52
cił broń i wysunął się do przodu. Wiedzieliśmy, że nie ma nadziei, że Hektor jest dla niego zbyt
silny. Toteż zatrzymaliśmy go. Agamemnon, jego brat, ujął go za rękę i przemówił do niego cicho,
łagodnym głosem.  Menelaosie, nie rób szaleństw. Nie potykaj się z człowiekiem, który jest od
ciebie silniejszy. Nawet Achilles boi się spotkać z Hektorem, a chcesz to zrobić ty? Zatrzymaj się,
poślemy kogoś innego". Menelaos wiedział w głębi serca, że Agamemnon ma rację. Wysłuchał go i
poddał się jego woli: pozwolił, by słudzy zdjęli mu z ramion zbroję. Wtedy ja popatrzyłem na
innych i powiedziałem:  Niestety, co za boleść dla achajskiego narodu. Ileż łez wylaliby nasi
ojcowie, gdyby wiedzieli, że wszyscy drżymy przed Hektorem. Ach, gdybym tylko był jeszcze
młody i silny, nie bałbym się, przysięgam wam, i Hektor musiałby walczyć ze mną. Wy się boicie,
ja bym się nie bał". Wtedy wystąpiło dziewięciu, najpierw Agamemnon a potem Diome-des, dwaj
Ajaksowie, Idomeneus, Meriones, Eurypylos, Toas i na końcu Ulisses. Teraz wszyscy chcieli
walczyć.  Zadecyduje los" - powiedziałem. I do hełmu Agamem-nona kazałem włożyć losy, każdy
ze znakiem jednego z nich. Potrząsnąłem hełmem i wyciągnąłem jeden. Spojrzałem na znak. Potem
podszedłem do Ajaksa, syna Tela-mona, jedynego z nas, który miał jakieś szanse w walce z
Hektorem, i podałem mu go. Spojrzał. Zrozumiał. I rzucając go na ziemię, powiedział:  Przyjaciele,
to jest mój los, moje szczęście, i serce mi się raduje, bo zniszczę wielkiego Hektora. Dajcie mi moją
zbroję i proście za mnie bogów".
Przywdział oślepiający spiż. A gdy był gotowy, ruszył ku Hektorowi wielkimi krokami, grozny,
wymachując włócznią wysoko nad głową, z okrutnym uśmiechem na twarzy. Na jego widok
wszyscy Trojanie zadrżeli i wiem, że nawet Hektor poczuł, jak serce łomoce mu w piersi. Ale teraz
nie mógł już uciec, rzucił wyzwanie i nie mógł się już wycofać.  Hektorze - zaczął wołać Ajaks -
czas, byś poznał, jacy bohaterowie są wśród Achajów poza sie-
53
jącym zniszczenie Achillesem. Teraz lwie serce siedzi w swoim namiocie, ale, jak widzisz, my też
jesteśmy zdolni podjąć z tobą walkę".
 Przestań gadać - odpowiedział mu Hektor - i walcz". Podniósł włócznię i rzucił z rozmachem.
Spiżowe ostrze trafiło w środek ogromnej tarczy Ajaksa, rozerwało pokrywę z brązu, a potem,
jedną po drugiej, siedem warstw skóry i tu się zatrzymało, tuż przed przebiciem ostatniej i
zranieniem ciała. Wtedy rzucił Ajaks. Włócznia rozdarła tarczę Hektora, Hektor odchylił się na bok
i to go uratowało, grot musnął go tylko, rozerwał tunikę, ale go nie zranił. Wtedy obaj wyrwali z
tarcz swoje włócznie i rzucili się na siebie jak rozwścieczone lwy. Ajaks krył się za swoją ogromną
tarczą, Hektor atakował, ale nie mógł go dosięgnąć. Kiedy się zmęczył, Ajaks wyszedł z ukrycia i
ostrzem włóczni drasnął go w szyję: ujrzeliśmy czarną krew broczącą z rany. Inny zatrzymałby się.
Ale nie Hektor: schylił się i podniósł z ziemi kamień, wielki, chropowaty, czarny, a potem cisnął
nim w Ajaksa: brzęknęła tarcza - zadzwonił brąz - ale Ajaks wytrzymał uderzenie i sam z kolei
podniósł kamień, jeszcze większy, zakręcił nim i rzucił ze straszną siłą: tarcza Hektora poszybowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl