[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ja? - Fredrik zrobił zdziwioną minę i dodał przymilnie: - A cóż bym zyskał na jego
śmierci? To ty zawsze byłeś jego pupilem! Ravn, wielki wojownik, który wprawdzie
usiłował, ale jeszcze nikogo nie zabił.
Ravn obrzucił natręta lodowatym spojrzeniem, nie do końca pewien jego intencji, i rzekł
złowieszczo:
65
- Może teraz spróbuję?
Fredrik nie odpowiedział, bo nagle zaczęło mu się bardzo śpieszyć. Ravn tymczasem z
ciężkim sercem rozmyślał nad swoją sytuacją. Rana w boku, gdzie utkwiła strzała,
szybko się mu zagoiła. Grjot miał znacznie mniej szczęścia. No, ale może to też i sprawa
wieku?
Nagle wojownik stwierdził, że jest już zbyt pózno, by wybierać się w drogę.
Jednak gdy tylko wstał brzask, nim ktokolwiek z mieszkańców Grindom zdołał się
obudzić, dosiadł wierzchowca i ruszył galopem na wschód.
66
ROZDZIAA VII
Kiedy Ravn dotarł do dworu rycerza, dowiedział się, że gospodarz udał się do kościoła.
Zapytany, czy wobec nieobecności Gudmunda chce się spotkać z panią, wojownik
zaprzeczył gwałtownie.
- Czy rycerz pojechał sam? - spytał.
- Nie, jest razem z najmłodszą córką - odpowiedział parobek, zdziwiony nagłym
grymasem na twarzy obcego. Czyżby to miał być uśmiech? zastanawiał się. Czy ten
człowiek w ogóle potrafi się śmiać? Nie, chyba jednak coś go rozzłościło.
Ravn tymczasem zawrócił konia i pogalopował czym prędzej do doliny w stronę kościoła.
Tova siedziała w ławce rodzinnej tuż przy ołtarzu i walczyła z ogarniającą ją sennością.
W głębokim poczuciu winy przyznała przed samą sobą, że nie znajduje w sobie tyle
żarliwej wiary, by dla niej porzucić ziemskie uciechy.
Ale nie miała wyboru, skoro nie chciała opowiedzieć ojcu prawdy.
Kącikiem oka dostrzegła wysoką postać, kierującą się do ławki po przeciwnej stronie,
gdzie siedzieli nieliczni zgromadzeni mężczyzni, ale nie zainteresowała się, kto to taki.
Ksiądz odprawiał mszę po łacinie, więc niewiele rozumiała. Ministranci raz po raz
odpowiadali piskliwymi głosikami. Udział wiernych w modlitwach sprowadzał się do
jednostajnego pomrukiwania, które brzmiało niezbyt inspirująco. Monotonne śpiewy nie
przywodziły bynajmniej na myśl anielskiego chóru.
Tova poczuła na sobie wzrok przybysza. Lekko zakłopotana obejrzała się za siebie, ale
natychmiast odwróciła głowę. Serce załomotało jej w piersi, a całe ciało jakby zdrętwiało.
Na przemian zalała ją fala gorąca i zimna.
Ravn? myślała gorączkowo. Co on tu robi? W kościele?
Ponownie zerknęła na niego. Patrzył prosto na nią, a jego twarz wydawała się niczym
wykuta w kamieniu. Upuściła chusteczkę na podłogę i szybko pochyliła się, by ją
podnieść. Ojciec posłał jej zdziwione, acz ostrzegawcze spojrzenie. Wszak takie
zachowanie nie przystoi w kościele.
Msza ciągnęła się w nieskończoność. Chłodne wnętrze kościoła nagle wydało się
dziewczynie duszne i gorące.
67
Po raz kolejny popatrzyła ukradkiem na Ravna. Ubrany był inaczej niż wtedy w górach.
Miał na sobie purpurową pelerynę zarzuconą na kaftan ze złoconej skóry. Spod czarnych
gęstych włosów wyzierała opalona twarz, oczy w oprawie czarnych rzęs lśniły
szarozielonym blaskiem.
Kiedy znów na nią spojrzał, Tova pospiesznie odwróciła wzrok.
Po co tu przyjechał? Czego chciał? Na nowo rozdzierać rany, które z wolna zaczynały się
zablizniać?
Nienawidzę cię, Tovo córko Gudmunda, jak nikogo na świecie. Uciekaj do domu, zniknij
mi z oczu! Wrogie słowa, rzucone na pożegnanie, na nowo zabrzmiały w uszach
dziewczyny.
Wreszcie nabożeństwo dobiegło końca. Tova wstała z ławki i z przerażeniem popatrzyła
na swe drżące dłonie, ledwie zdolne utrzymać chustkę.
Wierni powoli kroczyli ku wyjściu.
Na schodach Tova znalazła się tuż obok Ravna. Ojciec dziewczyny szedł przodem i
rozmawiał ze znajomym.
- Muszę z tobą pomówić - mruknął Ravn.
- Po co? - spytała równie cicho, nie podnosząc wzroku. - Chcesz mi zadać śmiertelny
cios?
Nie odpowiedział.
- Właściwie przybyłem do twego ojca. Przysyła mnie pan Grjot. W pokojowych
zamiarach.
- Dobrze, powiem mu o tym - rzekła Tova, nie bardzo wierząc w uczciwość przybysza.
Zwracając się w stronę ojca, zawołała: - Ojcze, ktoś pragnie z tobą porozmawiać! Zdaje
się, że to ważna sprawa.
Rycerz uśmiechnął się do niej z roztargnieniem i rzucił mimochodem:
- Niech poczeka chwilę, muszę najpierw zajrzeć na plebanię. Ksiądz już mnie tam
oczekuje. Drogie dziecko, po raz pierwszy od dawna widzę blask w twoich oczach. Ale
dlaczego jesteś taka przestraszona? Rzeczywiście, nasz duszpasterz mówił dziś głównie
o sądzie ostatecznym i wiecznym potępieniu, ale ty przecież nie znasz łaciny.
68
- Ojcze, ja...
- Zabaw go, póki co, na pewno świetnie sobie poradzisz. O! Widzę księdza.
- Ale ojcze...
Za pózno. Rycerz ruszył pośpiesznie w stronę plebanii, a Tovie nie wypadało za nim biec.
Zabawić Ravna, cóż za ironia!
Z ociąganiem zawróciła w stronę schodów.
- Ojciec przyjdzie za chwilę - powiedziała, nie mając odwagi podnieść oczu. Jednak
widok długich nóg Ravna bynajmniej nie podziałał na nią uspokajająco. Obróciła się więc
gwałtownie i zaproponowała: - Poczekajmy przy dzwonnicy.
Ravn szedł za nią, mijając grupki zajętych rozmową wiernych. Dziewczyna czuła na
plecach jego wzrok, ale starała się zachować spokój i udawała obojętność. Nie
przejmowała się, co pomyślą sobie ludzie, przeciwnie. Podniecała ją myśl, że wszyscy
widzą ich razem.
- Czy... były jakieś następstwa? - spytał nieoczekiwanie.
Tova wzdrygnęła się. Smutny uśmiech na twarzy i bolesna rezygnacja w oczach
uzmysłowiły mu, że wyraził się zbyt obcesowo.
- Wiesz, co mam na myśli - syknął zirytowany.
Stłumiła westchnienie i odpowiedziała:
- Nie takie, o jakich myślisz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona Główna
- Heinlein Robert Daleki patrol
- Sandemo Margit Tajemnica czarnych rycerzy 01 Znak
- Sandemo Margit Saga O CzarnoksiÄĹźniku 07 Bezbronni
- Sandemo Margit Saga O CzarnoksiÄĹźniku 10 Echo
- Sandemo Margit Irlandzki romans
- BoruśÂ Krzysztof ÄÂsmy krć g piekieśÂ
- Banks Leanne Million Dollar Men 02 Pokochac milionera
- Harry Turtledove A Different Flesh
- Bailey A. Alice Leczenie ezoteryczne
- Maria Lafayette KsićÂśźna de Cleves
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- galeriait.pev.pl