[ Pobierz całość w formacie PDF ]

481
bitwą na głosy. Miejsce deklamatora zajęła grupka słodkich dziewczątek w białych sukienkach.
Zaśpiewały chórem piosenkę, w której roiło się od ptaszków, kwiatków i jagniątek. Była to poezja
jeszcze niższych lotów, lecz przynajmniej miło było popatrzeć na młodziutkie śpiewaczki.
Korzystając z tego, że uwaga obecnych skierowała się na dziewczynki, partnerka Obserwatora
złapała go za kolano. Gryf stracił ostatecznie cierpliwość. Nie, tym razem stanowczo nie miał ochoty
na intymne zabawy. Dość oziębłym tonem podziękował urażonej kobiecie za towarzystwo i zmienił
miejsce pobytu. Traf chciał, że za kolumną natknął się na lorda Arn-Kallana, który przyciszonym
głosem rozmawiał z osobą płci niewątpliwie żeńskiej, lecz o dość swoistej anatomii. Kobieta była
bardzo niska, właściwie zaliczała się już do karlic. Torsem mogłaby obdzielić dwie osoby, za to
natura niemal całkowicie pozbawiła ją szyi. Szeroko rozkloszowana dołem suknia balowa sprawiała,
że łatwiej byłoby ową damę przeskoczyć, niż obejść dokoła. Zgodnie z nakazami grzeczności lord
dokonał wzajemnej prezentacji. Wielkie, wypukłe oczy osadzone w uderzająco nieładnej twarzy 
czego nie zdołał zamaskować puder ani barwiczka  otaksowały Gryfa od stóp do głów, a szerokie
usta rozciągnęły się jeszcze szerzej w łaskawym uśmiechu.
 Miło poznać  skinęła głową.
Gryf nieświadomie oczekiwał, że karlica będzie skrzeczeć, lecz okazało się, że jej głos ma nie-
spodziewanie przyjemne brzmienie. Arn-Kallan i malutka dama na nowo pogrążyli się w konwer-
482
sacji. Młody mag spacerował po sali, obserwując, jak goście znów ruszają w tany. Jego poprzednia
towarzyszka już znalazła sobie nową ofiarę, którą okazał się Stalowy.
 Czyżby samotny?  Tuż obok Gryfa znalazł się Winograd.  Jak to możliwe? Ty?
 Nie jestem w nastroju do czułostek. Właśnie uwolniłem się od pewnej lepkiej panienki o zbyt
ruchliwych rękach  odpowiedział Obserwator.
 A jak znajdujesz inne? Jest tu mnóstwo interesujących dam.
 O tak  mruknął Gryf zjadliwie.  Zwłaszcza jedna zrobiła na mnie niezwykłe wrażenie.
Wstrząsająca kobieta. Rozpoznasz na pewno. Wzrost aż dwa łokcie, wygląda jak żaba ubrana w pa-
rasol.
Bestiarowi nagle zrzedła mina. W tej samej chwili Gryf poczuł dotkliwe szturchnięcie w żebra.
Obejrzał się, zaskoczony, a jego wzrok zatrzymał się na czubku czarnego koka. Niżej znajdowała
się płaska twarzyczka o wielkich, wypukłych oczach, w których płonęła furia. Dama cofnęła rączkę
wachlarza i rzuciła oschle w całkiem poprawnym lengore:
 Jest takie powiedzenie, że im wyżej ktoś nosi głowę, tym boleśniej na nią upada. To się bardzo
ciebie tyczy, młody człowieku.
I oddaliła się z godnością, pozostawiając Gryfa mocno zmieszanego. Nie był to jednak koniec
jego upokorzenia. Spędził przyjemnie czas w towarzystwie nowej tancerki, po czym znów nastąpiła
483
przerwa  na konwersację . Jednak teraz przed królem i królową stanął nie kto inny, tylko właśnie
owa  żaba w parasolu . Gryfa nagle szarpnęło za kark nieokreślone przeczucie  w przeciwieństwie
do poprzednich popisów tym razem zaległa cisza jak w świątyni. Brzydka kobieta wzięła głęboki
oddech, aż jej beczkowata klatka piersiowa rozdęła się jeszcze bardziej groteskowo. . . i zaśpiewała.
Gdyby malarz chciał oddać jej głos kolorem, musiałby użyć wszystkich barw i odcieni, a jeszcze
nie osiągnąłby ideału. Gdyby o to samo pokusił się tkacz, z jego krosien spłynąłby aksamit.  %7łaba
śpiewała bez żadnego akompaniamentu. Każdy instrument, który w zamierzeniu miałby ulepszyć jej
śpiew, byłby dodatkiem zbędnym i może nawet bluznierczym. Gryf nie wiedział, o czym śpiewała.
Były tam jakieś słowa, lecz przepływały przez jego świadomość niemal niezauważalnie  miękkie,
nieprzeszkadzające. Zamknął oczy i nurzał się w tej cudownej pieśni, doznając niemal ekstatyczne-
go uniesienia. Głos śpiewaczki wypełniał całą wielką salę. Nie mieścił się w niej, szukał dróg ku
wolności. To wznosił się w wysokich tonach, jak strzała wypuszczona z kuszy ku słońcu, to opadał,
kołysząc się łagodnie, niczym ciemna, oleista toń nocnego morza. Kiedy zamilkł, cisza trwała jesz-
cze długą chwilę, jakby słuchacze oczekiwali z nadzieją dalszego ciągu. Dopiero potem podniosły
się okrzyki podziwu, pochwały. Obserwator widział, jak król własnoręcznie miesza wino z wodą
i podaje kubek zmęczonej artystce.
Winograd trącił Gryfa łokciem.
484
 Ale wpadłeś. Hej. . . ty płaczesz?
 Nie!  warknął Obserwator, mrugając wściekle.  Oko sobie zatarłem! Odczep się!
Był wstrząśnięty. Stracił całą ochotę do zabawy. Ze wzruszenia drżały mu ręce. Czuł, że mu-
si natychmiast wyjść, inaczej zaraz się rozsypie. Chciał zaszyć się gdzieś w ciemnym kącie, by
rozpamiętywać to cudowne uczucie, jakiego doświadczył. Gdyby nie tamta straszliwa gafa, mógłby
podejść do tej wspaniałej kobiety i zamienić z nią choćby kilka słów o muzyce. Palące uczucie wsty-
du w przedziwny sposób mieszało się z zachwytem, kiedy uciekał od świateł i gwaru. Dimanda. . . [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl