[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opowiadał, że widział go pijanego w sztok w jakiejś spelunce, z której w końcu
przepędził wszystkich klientów, żeby w spokoju słuchać orkiestry. Długo mu-
siałem szukać, żeby trafić chociaż na te kilka plotek, ale nie mogłem ręczyć za
autentyczność żadnej z nich. Choć próbowałem wiele razy, nie zdołałem zloka-
lizować go wezwaniem Logrusu. Oczywiście, jeśli odjechał dostatecznie daleko,
moja zdolność koncentracji mogła się okazać niewystarczająca.
Innymi słowy, nie miałem pojęcia, gdzie się podział mój ojciec, Corwin z Am-
beru. I nikt inny też chyba nie wiedział. %7łałowałem tego, gdyż tylko raz miałem
okazję być z nim dłużej  pod Dworcami Chaosu, kiedy wysłuchałem jego opo-
wieści po bitwie Skazy Wzorca.
To odmieniło moje życie. Postanowiłem wtedy opuścić Dworce i zdobywać
doświadczenie w świecie Cienia, gdzie przeżył tyle lat. Uznałem, że jeśli chcę
rozumieć tatę, powinienem rozumieć ten świat. I wierzyłem, że udało mi się to
osiągnąć. Może nawet więcej. Ale jego już nie było i nie mogliśmy dokończyć
rozmowy. Sądziłem, że teraz, kiedy projekt Ghostwheel był już na ukończeniu,
będę mógł wypróbować nową metodę poszukiwania. I nagle zaczęła się ta ostatnia
historia. Po długiej podróży, którą planowałem za miesiąc czy dwa zakończyć
u Billa, zamierzałem wyruszyć do mojej prywatnej anomalii i wziąć się do pracy.
Teraz. . . pojawiły się inne problemy. Muszę je rozwiązać, zanim wrócę do
poszukiwań.
Wolno przejechałem obok domu. Przez otwarte okna słyszałem dzwięki mu-
zyki. Lepiej nie wiedzieć dokładnie, co dzieje się wewnątrz. Czasem dobrze jest
zachować odrobinę tajemnicy.
Wieczorem po kolacji siedzieliśmy z Billem na werandzie. Próbowałem so-
bie przypomnieć, co jeszcze powinienem przepuścić przez jego umysł. Nic mi nie
przychodziło do głowy, więc to on pierwszy wrócił do naszej odcinkowej konwer-
74
sacji.
 Jest jeszcze coś  zaczął.
 Tak?
 Dan Martinez zaczął rozmowę z tobą sugerując, że Luke szuka inwestorów,
by założyć jakąś firmę komputerową. Uznałeś pózniej, że to tylko manewr, by
odwrócić twoją uwagę, a potem zaskoczyć pytaniem o Amber i Chaos.
 Zgadza się.
 Ale Luke rzeczywiście proponował ci coś zbliżonego. Upierał się przy tym,
że nie szukał kontaktu z potencjalnymi inwestorami i nigdy nie słyszał o Danie
Martinezie. Kiedy zobaczył zwłoki, nadal utrzymywał, że nigdy go nie widział.
Przytaknąłem.
 Czyli albo Luke kłamał, albo Martinez dowiedział się jakoś o jego planach.
 Nie sądzę, by Luke kłamał. Myślałem pózniej o tej sprawie. Znając go, nie
wierzę, by szukał inwestorów nie wiedząc jeszcze, czy ma w co włożyć pieniądze.
Myślę, że w tej kwestii mówił prawdę. Według mnie mógł to być jedyny praw-
dziwy zbieg okoliczności we wszystkim, co się do tej pory przydarzyło. Mam
wrażenie, że Martinez sporo o Luke u wiedział i potrzebował tylko ostatniej in-
formacji: czy słyszał coś o Amberze i Dworcach. Był sprytny. Na podstawie tego,
co już wiedział, w szczególności że pracowaliśmy z Lukiem w tej samej firmie,
potrafił ułożyć wiarygodną dla mnie historyjkę.
 To możliwe  przyznał.  Ale kiedy Luke naprawdę. . .
 Zaczynam sądzić  przerwałem  że historia Luke a też była fałszywa.
 Nie bardzo rozumiem.
 Uważam, że ułożył ją tak samo jak Martinez. I z podobnych powodów: że-
by wydała mi się dostatecznie prawdopodobna, bym udzielił informacji, na której
mu zależało.
 Zgubiłem się. Jakiej informacji?
 Chodziło o mojego Ghostwheela. Chciał wiedzieć, co to takiego.
 I rozczarował się, gdy usłyszał, że to tylko egzotyczne ćwiczenie z projek-
towania, przeprowadzone wcale nie po to, by stworzyć firmę?
Dostrzegł mój uśmiech, gdy kiwnąłem głową.
 To coś więcej?  zapytał. I dodał:  Czekaj, nie mów. Ty też kłamałeś.
To coś istnieje rzeczywiście.
 Tak.
 Pewnie nie powinienem nawet pytać. . . chyba że uważasz to za istotny
materiał i chcesz mi powiedzieć. Jeśli to coś dużego i bardzo ważnego, to można
będzie to ze mnie wyciągnąć. Wiesz, nie jestem odporny na ból. Zastanów się.
Zrobiłem to. Siedziałem i dumałem przez dłuższą chwilę.
 Przypuszczam, że istnieje pewien związek  stwierdziłem w końcu. 
Dość złożony i raczej nie taki, o jakim mówiłeś. Ale nie sądzę, żeby mógł to być,
jak to nazwałeś, materiał. Ani dla Luke a, ani dla nikogo innego. Ponieważ nikt
75
oprócz mnie nie ma nawet pojęcia, co to jest. Nie. Nie wiem, jak można tę nie-
wiadomą wprowadzić do równania. Chodziło tylko o ciekawość Luke a. Postąpię
raczej według twojej rady i nie włączę tej sprawy do akt.
 Mnie to nie przeszkadza  odparł.  Jest jeszcze sprawa zniknięcia Lu-
ke a. . .
W domu zadzwonił telefon.
 Przepraszam  powiedział Bill. Wstał i zniknął w kuchni.  Merle, to do
ciebie!  zawołał po chwili.
Wszedłem do środka. Spojrzałem pytająco, a on wzruszył ramionami i pokrę-
cił głową. Szybko przypomniałem sobie, gdzie są dwa pozostałe aparaty. Wskaza-
łem palcem Billa, potem jego gabinet i wykonałem ruch, jakbym podnosił i przy-
ciskał do ucha słuchawkę. Uśmiechnął się lekko i skinął głową. Zacząłem mówić,
dopiero kiedy usłyszałem pstryknięcie. Rozmówca powinien uznać, że podnio-
słem słuchawkę w drugim aparacie.
 Słucham?
 Merle Corey?
 To ja.
 Potrzebuję pewnych informacji, które jak sądzę, pan posiada.
Głos był męski, jakby znajomy, chociaż nie całkiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl