[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słowo wypowiedziała już ze szczerym współczuciem.
Julia wpadła niczym burza do swojego pokoju, mrucząc pod nosem, że nie zamierza
być niczyją niańką. Przebrała się w strój bardziej odpowiedni do spotkania na komisariacie
niż ten, który miała na sobie od rana i wybiegła.
Rozdział szósty
Wieczorna narada
Julia dotarła na posterunek nieznacznie spózniona. Była niezadowolona, że przez ten
nieprzewidziany kryzys Wojciecha Stańdo nie zdążyła uporządkować zdobytych dziś
informacji. Nie miała też czasu zastanowić się, ile z poznanych przez nią faktów powinno
wypłynąć przy wieczornej rozmowie z pozostałymi detektywami. Nie miała zamiaru
informować ich o wszystkich odkryciach. Ani przez chwilę nie wątpiła w to, że pozostali
myśleli podobnie.
Weszła do budynku, skinąwszy głową siedzącemu za biurkiem posterunkowemu
Zmiałkowi. Ten wyszczerzył zęby w uśmiechu i powiedział do niej scenicznym szeptem:
 Są w biurze szefa. Zresztą chyba pani sama słyszy  zaśmiał się.
Rzeczywiście, z pokoju na końcu korytarza dobiegały podniesione głosy. Westchnęła i
pomyślała, że to nie będzie miły wieczór. Gdy weszła do biura, głosy na chwilę umilkły. Ze
zdziwieniem zauważyła, że sierżant Duraj zmienił zdanie i postanowił zaszczycić spotkanie
detektywów swoją obecnością. Siedział teraz za swoim biurkiem i wyglądał na bardzo
obrażonego. Na pojawienie się Julii zareagował nieprzyjemnym grymasem i jeżeli to w ogóle
możliwe, obraził się jeszcze bardziej. Natomiast Bergen, który rozmawiał właśnie z
inspektorem Grudziądzem, cały się rozpromienił. Julia pomyślała, że zmienił taktykę i pewnie
zamierza wycisnąć z niej ile się da. Rozśmieszyło ją to. Nie zamierzała wchodzić z tym
człowiekiem w żadne układy. W pokoju przebywał jeszcze kierownik planu i towarzyszący
inspektorowi sierżant Podchajski, sprawiający wrażenie niezbyt przytomnego marzyciela.
Przywitała się ze wszystkimi beztrosko.
 Jak miło panią widzieć, całą i zdrową. Już się martwiliśmy, że może i naszą piękną
panią detektyw ktoś skrócił o jej śliczną główkę  wymruczał Bergen.
 Do rzeczy, panie Bergen. Skoncentrujmy się na sprawie  powiedział Duraj, którego
cierpliwość wyraznie się wyczerpywała.
 Pan sierżant jak zwykle się śpieszy.
 Ma rację  odezwał się inspektor skubiąc podbródek.  To nie jest spotkanie
towarzyskie.
 Towarzyskie? O, na pewno nie! Nie w tym gronie  zaśmiał się Bergen, spoglądając
na sierżanta.
 Przejdzmy więc do konkretów  Duraj, ignorując Bergena, zwrócił się po raz
pierwszy do Julii.  Nic pani nie straciła. Jak na razie pan Bergen zabawia nas żartami.
Proponuję, by każdy zaprezentował swoje dzisiejsze dokonania.
 To może pan pierwszy  powiedział Bergen.
Duraj wahał się. Julia pomyślała, że nikt nie chce zacząć, bo każdy boi się, że powie za
dużo i chce najpierw wybadać ile wiedzą inni. Problem ten nie dotyczył jedynie inspektora,
któremu zależało najwyrazniej tylko na rozwiązaniu sprawy. Dlatego to on właśnie przerwał
milczenie, mówiąc:
 Było tak jak przewidywałem. Państwo Tarło są poza wszelkim podejrzeniem.
Dziewczynę znali tylko z widzenia. Spotykali ją i Stańdo w czasie posiłków w gospodzie. Ani
razu z nimi nie rozmawiali. Cały interesujący nas dzień spędzili razem. Między wpół do
dwunastej a piętnaście po siedzieli w kawiarni Smakołyk na rynku. Potem spacerowali po
miasteczku.
 Tak, zresztą nigdy naprawdę ich nie podejrzewaliśmy  skomentował Duraj.  To
była tylko formalność. Z Janikami pewnie jest podobnie.
 Tak. Nie znali dziewczyny ani jej narzeczonego. Nawet nie byli pewni ich wyglądu,
posiłki jedli o innych porach. Drugiego sierpnia byli z dziećmi na całodniowej wycieczce w
górach. Wyjechali o dziewiątej, na miejscu spotkali się ze znajomymi. Sprawdziliśmy to, tak
właśnie było.
 Czyli możemy im pozwolić wracać do Krakowa?  spytał Duraj.
 Tak. Mamy ich adresy. Nie sądzę, by przydali się na coś jeszcze. Podobnie ci Tarło.
 Tak  westchnął Bergen zasmucony.  Nie mieli nic interesującego do powiedzenia.
Szczerze mnie to martwi. Wydawało mi się, że ta sprawa to samograj. Ale nikt tutaj nie ma
nic ciekawego do powiedzenia. Jak ja mam sklecić z tego sensacyjny materiał? %7łniwiarz z
Bułkowic jak na razie mnie rozczarowuje. I podobnie będzie z widzami, jeśli ci ludzie nie
zaczną czegoś z siebie dawać.
 Czy to panu zawdzięczamy tę uroczą nazwę?  spytała Julia.
 Niestety nie  Bergen się zaśmiał.  Zresztą ja bym wymyślił coś subtelniejszego.
Chociażby  Kosiarz śmierci , ładne, prawda? %7łniwiarza wymyślił Morawetz z  Sensacji .
  Kosiarz śmierci jest o wiele bardziej wyrafinowany  prychnął Duraj.  Proponuję
odłożyć literackie niuanse do czasu, kiedy państwo udadzą się razem do swojego hoteliku.
Powróćmy do sprawy.
 Ma pan całkowitą rację, sierżancie  powiedział Grudziądz, ocknąwszy się z
zamyślenia.  Chociaż ja również jestem rozczarowany postępami śledztwa. Nikt nic nie wie.
 To nic nowego  skwitował Duraj.
 Odwiedziliśmy jeszcze państwa Wiśniewskich. Sympatyczni ludzie, ale też nie mieli
wiele do dodania.
 Piękna kobieta!  odezwał się nagle z emfazą milczący dotąd sierżant Podchajski.
Napotkawszy zaskoczone spojrzenia, zmieszał się i zamilkł. Bergen się zaśmiał.
 Racja. Bardzo atrakcyjna. Mąż jest chyba w niej szaleńczo zakochany. Nic nie
widzieli. Nigdzie nie wychodzili. Pani Kulbik to potwierdziła. Możemy ich skreślić, co,
inspektorze? A szkoda. Widzowie chętniej oglądają mój program, gdy w sprawę zamieszana
jest piękna kobieta.
Julia pomyślała o Oldze. Bergen będzie szalał z radości, jak się do niej dobierze.
Będzie miał swoją idealną podejrzaną. Napotkała jego spojrzenie.
 Właśnie. A propos, nie wystąpiłaby pani u mnie? Piękna kobieta-detektyw.
Uwodzicielska i niebezpieczna. Krótkie przedstawienie sylwetki. Pokażemy pani metody
śledcze. Będziemy udawać, że ze sobą pracujemy  mówił przymilnie, każde słowo
wypełniając słodyczą.
 Nic z tego  odpowiedziała Julia zdecydowanie.  Ale może pan sierżant będzie
chętny. Proszę go spytać.
 Już tego próbowaliśmy w tym tandemie. Kiedyś  powiedział Bergen z kpiącym
uśmieszkiem.  A potem pan sierżant się wycofał. I najlepiej na tym nie wyszedł.
Julia spojrzała na sierżanta z zainteresowaniem, ale jego pokerowa twarz wciąż
przypominała nic nie wyrażającą maskę.
 Znowu odbiegamy od tematu  powiedział.
 Panie Bergen, trzymajmy się sprawy  westchnął inspektor.  Wiśniewscy nic nie
wnieśli. Rozmawialiśmy jeszcze z tymi młodymi ludzmi, studentami mieszkającymi u pani
Klimek. Ci mieli aż nadto do opowiadania. W większości zupełne bzdury.
 Nie lubią policji. To widać. Zresztą, kto lubi?  zaśmiał się Bergen z zadowoleniem.
 Co innego dziennikarz.
 Tak, zostawiłem ich panu Bergenowi  przyznał inspektor.
 Nagrałem trochę materiału  powiedział Bergen, najwyrazniej zapalając się do
tematu.  Widzieli kilkakrotnie naszą parę, Agnieszkę Lipską i jej narzeczonego w
Ratuszowej, ale ci studenci raczej pogardzają tego typu ludzmi. Zapiętymi pod szyję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl