[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Czy to ty, Yar Afzalu?
Usłyszeli okrzyk zdumienia i ciche pytanie:
 Conan? To ty?
 Tak!  zaśmiał się Cymeryjczyk.  Chodz tu, stary
zbóju. Zabiłem jednego z twoich
ludzi.
Wśród skał wszczęło się zamieszanie, zamigotał płomyk,
Strona 25
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
urósł w jasny płomień pochodni i
zbliżył się do nich, migocząc. W miarę jak się zbliżał, z
ciemności wyłaniała się brodata
twarz. Człowiek trzymający pochodnię podniósł ją wysoko i
wyciągnął szyję, wpatrując się w
labirynt głazów; w drugiej ręce dzierżył wielki,
zakrzywiony talwar. Conan wysunął się
naprzód, chowając swój kindżał, a nieznajomy zobaczywszy
go ryknął radośnie.
 Tak, to Conan! Wyjdzcie zza skał, psy! To Conan!
W kręgu wątłego światła pojawili się inni: dzicy,
obszarpani, brodaci mężczyzni o
ponurych spojrzeniach, z długimi nożami w dłoniach. Nie
spostrzegli Yasminy, bo
Cymeryjczyk zasłaniał ją swym potężnym ciałem. Zerkająca
zza tej osłony dziewczyna po raz
pierwszy tej nocy poczuła lodowaty dreszcz strachu. Ci
mężczyzni byli bardziej podobni do
wilków niż do ludzi.
 Na co tak polujesz nocą, Yar Afzalu?  pytał Conan
tęgiego wodza, który wyszczerzył
zęby jak brodaty upiór.
 Kto wie, co się może trafić po zmroku? My, Wazulisi,
jesteśmy ptakami nocy. A co z
tobą, Conanie?
 Mam brankę  odparł Cymeryjczyk i odsuwając się na bok,
odsłonił skuloną Devi.
Sięgnąwszy długim ramieniem w rozpadlinę wyciągnął drżącą
Vendhyankę.
Yasmina straciła swą wyniosła pozę. Bojazliwie
spoglądając na otaczający ją krąg
brodatych twarzy, czuła coś na kształt wdzięczności wobec
człowieka, który obejmował ją
gestem właściciela. Ktoś przysunął pochodnię bliżej i
dały się słyszeć głośne sapnięcia, gdy
na widok dziewczyny góralom zaparło dech w piersiach.
 To moja branka  ostrzegł Conan, spoglądając znacząco
na człowieka, którego zabił,
leżącego tuż za kręgiem światła.  Jechałem z nią do
Afgulistanu, ale zabiliście mi konia, a
Kszatrijasi są tuż za mną.
 Jedz z nami do mojej wioski  zaproponował Yar Afzal. 
W wąwozie mamy ukryte
konie. Nie zdołają nas wytropić w ciemnościach. Mówisz,
że są tuż za wami?
 Tak blisko, że słyszę już stuk kopyt na kamieniach 
odparł ponuro Conan.
Wazulisi nie tracili czasu; natychmiast zgaszono
Strona 26
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
pochodnię i obszarpane postacie wtopiły
się w mrok. Conan porwał Devi w ramiona; nie opierała
się. Ostre kamienie raniły jej
delikatne, obute w miękkie pantofelki stopy; czuła się
słaba i bezbronna wśród głębokich
ciemności panujących pod tymi kolosalnymi, poszarpanymi
turniami.
Czując, jak dygocze w zimnych podmuchach jęczącego w
wąwozie wiatru, Conan zerwał z
ramion wystrzępiony płaszcz i owinął nim dziewczynę.
Jednocześnie ostrzegawczo syknął jej
do ucha, nakazując milczenie. Wprawdzie nie słyszała
cichego stukotu kopyt, który
pochwyciły czułe uszy górali, lecz była zbyt wystraszona,
by nie usłuchać.
Nie widziała niczego, prócz kilku zamglonych gwiazd
wysoko w górze, ale po
gęstniejącym mroku poznała, że znalezli się w ciasnym
parowie. Usłyszała jakieś szmery,
niespokojne poruszenia koni. Po krótkiej wymianie zdań
Conan dosiadł wierzchowca
wojownika, którego zabił. Podniósł dziewczynę i posadził
ją przed sobą. Cicho jak zjawy całą
bandą wyjechali z wąwozu. Za nimi na szlaku pozostał
martwy koń i zabity mężczyzna,
których pół godziny pózniej znalezli jezdzcy z fortu.
Rozpoznali w wojowniku Wazulisa i
wyciągnęli odpowiednie wnioski.
Wtulona w ramiona swego porywacza Yasmina nie mogła
opanować senności. Mimo
nierówności drogi, wznoszącej się i opadającej na
przemian, konna jazda miała pewien rytm,
który w połączeniu ze zmęczeniem i oszołomieniem
spowodowanym nadmiarem wrażeń
sprowadzał nieprzezwyciężoną potrzebę snu. Yasmina
zupełnie straciła poczucie czasu i
kierunku. Jechali w kompletnych ciemnościach, w których
od czasu do czasu dostrzegała
niewyrazne zarysy gigantycznych ścian skalnych,
wznoszących się niczym czarne bastiony
lub wielkie turnie sięgające gwiazd; czasem wyczuwała
pustkę ziejących w dole przepaści i
przenikał ją lodowaty podmuch wiejącego wśród
niebotycznych szczytów wiatru. Stopniowo
wszystko okrył miękki opar snu, tak że stuk końskich
kopyt i chrzęst uprzęży wydawały się
nierealnymi odgłosami z sennych majaków.
Yasmina z trudem uświadomiła sobie, że ktoś ją ściąga z
Strona 27
Howard Robert E - Conan ryzykant.txt
konia i wnosi po schodach.
Pózniej położono ją na czymś miękkim i szeleszczącym,
podłożono coś  chyba zwinięty
płaszcz  pod głowę i troskliwie otulono szatą, którą
przedtem owinął ją Conan. Usłyszała
śmiech Yar Afzala.
 To cenna zdobycz, Conanie. Godna wodza Afgulisów.
 Ale nie wziąłem jej dla siebie  padła burkliwa
odpowiedz. Za tę dziewkę wykupię z
więzienia moich siedmiu naczelników, niech ich diabli!
To były ostatnie słowa, jakie usłyszała, nim zapadła w
głęboki sen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl