[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nigdy bez pomocy budzika już o dziewiątej, w dodatku w znacznie
lepszym nastroju. Gdy odsunęła zasłony, powitał ją blask słońca.
Wdychając przy otwartym oknie zapach kwitnących róż, przysięgła
sobie, że nic więcej nie wyprowadzi jej z równowagi. %7łałowała tylko
zmarnowanej poprzedniego wieczoru okazji, by pobyć z Nickiem sam
na sam. Nagle zaświtała jej genialna myśl: skoro Nick wczoraj rano
przyniósł jej herbatę do łóżka, nic nie stało na przeszkodzie, by
odpłacić podobnym gestem. Miała nadzieję, że nie wstaje zbyt
wcześnie w niedzielę. Uradowana, że znalazła doskonały pretekst, by
odwiedzić go w sypialni, wzięła prysznic, umyła głowę, nałożyła
odrobinę tuszu na rzęsy i po kropli perfum za uszami. Nie zmieniła
natomiast stroju na dzienny. Nocna koszulka czy raczej zwiewny,
przypuszczalnie nieprzyzwoicie drogi peniuar, który dostała od cioci
kilka lat temu na Gwiazdkę, wspaniale podkreślał atuty sylwetki,
dyskretnie tuszując mankamenty. Zadowolona ze swego wizerunku,
jak na skrzydłach pognała do kuchni.
W rekordowym tempie zaparzyła herbatę. Dopiero przed
drzwiami sypialni gospodarza przyszło opamiętanie. Dawne obawy
powróciły jak uprzykrzone widma. Po co go uwodzić, skoro wcześniej
czy pózniej zapłaci za swą lekkomyślność złamanym sercem?
Przecież nie zatrzyma go przy sobie żadnym sposobem. Lecz logiczne
argumenty dawno przestały działać. Nie istniał dla niej ratunek, od
112
R S
kiedy go pokochała. Nie pozostało jej nic innego, jak nacieszyć się
jego bliskością tak długo, jak to możliwe, chociaż przeczuwała, że
popełnia kolejny błąd.
Z drżeniem serca cichutko otworzyła drzwi. Podeszła na palcach
do olbrzymiego łoża, lecz nie zastała w nim Nicka. Nim zdołała
ochłonąć ze zdumienia, usłyszała, jak gwiżdże w łazience. Pod
wpływem nagłego impulsu bez zastanowienia odstawiła tacę na
zarzucony gazetami stolik. Następnie chyłkiem przemknęła w
kierunku uchylonych drzwi, jakby ciągnęła ją przepotężna, magiczna
siła.
Nick właśnie wyszedł spod prysznica. Całkiem nagi, wycierał
ciało ręcznikiem. Na widok doskonałej, umięśnionej sylwetki o
szerokich ramionach, wąskich biodrach i długich, muskularnych
nogach Cory zaparło dech. Patrzyła jak zahipnotyzowana, niemalże w
nieskończoność. Prześledziła linię włosków, schodzących w dół
brzucha, gdy uświadomiła sobie, jak by się czuła, gdyby to on ją
szpiegował. Ogarnął ją strach, że zostanie przyłapana na gorącym
uczynku. Czerwona ze wstydu, w popłochu pomknęła z powrotem do
siebie. Pospiesznie zmieniła ubranie na dzienne, związała włosy, po
czym co sił w nogach pognała do kuchni. Nie widziała innej szansy
ratunku przed całkowitą kompromitacją prócz szybkiego
przygotowania śniadania. Niech myśli, że wyszła natychmiast po
zostawieniu tacy. Tylko dlaczego z dwiema filiżankami? Gorączkowo
szukając wiarygodnego wytłumaczenia, na wypadek, gdyby zapytał,
przeklinała własną naiwność. Palił ją wstyd, że wyobraziła sobie, że
113
R S
uwiedzie ideał mężczyzny za pomocą herbaty i przezroczystej
koszulki! Nie poznawała samej siebie. Rzeczywiście, odkąd poznała
Nicka Morgana, przestała być sobą. Usłyszawszy jego kroki,
podskoczyła ze strachu. Odwróciła się tak gwałtownie z talerzem w
ręku, że kilka grzanek upadło na podłogę. Wciąż miała przed oczami
widziany przed chwilą obraz. Na szczęście tym razem zobaczyła go
ubranego w dżinsy i koszulę.
- Wystraszyłeś mnie - wykrztusiła prawie bez tchu. -
Rozmyślałam o przypadku, którym się właśnie zajmuję - skłamała,
żeby uwiarygodnić swą przesadną reakcję.
- Rozumiem - mruknął Nick, choć wysoko uniesione brwi
wyraznie mówiły, że nie wierzy ani jednemu słowu. - Jeśli chcesz,
rozbiję jajka. Ty zdejmij boczek z ognia, bo się pali.
Cory zaklęła pod nosem. Miłość odebrała jej rozum do tego
stopnia, że nie umiała przygotować najzwyklejszego śniadania. Tylko
dzięki pomocy Nicka opanowała sytuację. Kilka minut pózniej
zasiedli w pokoju stołowym. Nick ujął jej dłoń.
- Dziękuję za herbatę. Szkoda tylko, że piłem ją sam. Myślałem,
że drugą filiżankę przeznaczyłaś dla siebie.
- Skądże. Zostawiłam ją na wypadek, gdyby bardzo chciało ci
się pić. Wołałam zrobić śniadanie. Uznałam, że powinniśmy zjeść
wcześniej, skoro już o wpół do dwunastej czeka nas poczęstunek u
twojej mamy - brnęła dalej w kłamstwa pod obstrzałem podejrzliwych
spojrzeń Nicka. Wreszcie uznała, że lepiej zamilknąć, żeby nie
narobić sobie jeszcze większego wstydu. Na wszelki wypadek
114
R S
wpakowała do ust spory kawałek boczku, lecz natychmiast go
wypluła, ponieważ sparzył ją w język.
- Przepraszam - jęknęła, upokorzona do reszty.
- Jesteś dziś dziwnie nerwowa - zauważył Nick.
- Bo zle sypiam w obcych miejscach. Dlatego pózniej byle co
wytrąca mnie z równowagi...
- Rozumiem - wtrącił Nick ze stoickim spokojem akurat w
chwili, gdy Cory zabrakło pomysłu. - Ale na wszelki wypadek
przyjmij do wiadomości, że wcale mi nie przeszkadza, że oglądałaś
mnie nago. Szkoda tylko, że jednak nie zostałaś na tę herbatę.
Cory spąsowiała. Szczęka jej opadła. Patrzyła na niego
rozszerzonymi z przerażenia oczami. Podczas gdy gorączkowo
szukała przekonującego wyjaśnienia, Nick desperacko walczył o
zachowanie powagi. Nałożył sobie grzanek, ukroił kawałek steku, po-
chwalił.
- Widzisz, pomyślałam sobie, że zrewanżuję się za wczorajszą
herbatę - zaczęła wreszcie tłumaczyć.
- W drodze powrotnej przypadkiem spojrzałam na uchylone
drzwi...
- Tak właśnie myślałem.
- Czy to znaczy, że mnie nie widziałeś?
- Nie - przyznał Nick z szerokim uśmiechem.
- Wyciągnąłem tylko właściwe wnioski. Sądzisz, że gdybym cię
spostrzegł, tobym cię wypuścił?
115
R S
Cory nazwała go słowem, jakich nie używają dobrze wychowane
panienki, no, chyba że w wyjątkowych wypadkach.
- Nie przeklinaj, Cory. Nic złego ci nie zrobiłem. W końcu to ja
byłem nagi, nie ty. Gdybym nie postawił sprawy jasno, przez cały
dzień unikałabyś mojego wzroku. Teraz przynajmniej wiesz, że nie
mam pretensji - tłumaczył jak dziecku. Wziął z talerza kolejną
grzankę, schrupał z apetytem. - Nawiasem mówiąc, chciałbym
wiedzieć, czy podobało ci się to, co zobaczyłeś.
Cory znów pokraśniała.
- Dziękuję, twój rumieniec mi wystarczy. Dodaje ci uroku. W
dzisiejszych, brutalnych czasach wstydliwe dziewczę to prawdziwa
rzadkość.
Wyszukany komplement nie ucieszył Cory. Nie podzielała jego
zachwytu. Wręcz przeciwnie, żałowała, że nie starczyło jej tupetu, by
do końca zrealizować swój zamiar. Zazdrościła śmielszym od siebie.
Upiła łyk soku, by uniknąć odpowiedzi.
- Podbiłaś szturmem serca moich sióstr. Obydwie cię uwielbiają
- chwalił dalej Nick.
- A mama? - spytała Cory bez zastanowienia.
- Również. Chyba sama wyczułaś jej sympatię, prawda? - spytał
na widok niepewnej miny Cory.
Cory skwapliwie przytaknęła. Dorzuciła jeszcze parę
komplementów pod adresem pani Morgan, lecz Nick wyczuł jej
niepokój. Spytał prosto z mostu, co ją dręczy. Kolejny raz postawił ją
w sytuacji bez wyjścia. Gdyby udzieliła szczerej odpowiedzi,
116
R S
wydałaby Jenny. A gdyby wyjawiła, że martwi ją sympatia pani
Morgan dla pięknej, mądrej Margaret, obraziłaby matkę, która [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl